Myślenie. Dzięki niemu mamy możliwość przetwarzania informacji, które odbieramy przy pomocy zmysłów w złożone reprezentacje poznawcze – wyobrażenia, pojęcia i zdania. To ono sprawia, że skutecznie reagujemy i oddziałujemy na środowisko. Pozwala nam wyciągać wnioski i rozwiązywać problemy z zastosowaniem posiadanej już wiedzy. Jest najważniejszą czynnością poznawczą ściśle związaną z całokształtem procesów psychicznych człowieka, a szczególnie z mową. Co jeśli tak istotna czynność ulega zakłóceniom i zaczyna zawodzić?
William Wharton zaobserwował, że „myślenie to proces przetwarzania poznania w wiedzę” *[1]. Polega on na odzwierciedlaniu stosunków pomiędzy elementami otaczającej nas rzeczywistości. Tak, jak już wspomniałam myślenie pozwala na tworzenie i przetwarzanie informacji napływającej ze środowiska w rozbudowane reprezentacje poznawcze. Te reprezentacje poznawcze to wyobrażenia, pojęcia i zdania – tworzą one dostępną osobie wiedzę o świecie. Wyobrażenia stanowią reprezentacje w postaci obrazów przedmiotów oraz konkretnych sytuacji wywołanych w naszej świadomości, pomimo tego, że na zmysły nie oddziałują żadne bodźce. Myślenie oparte właśnie na wyobrażeniach nazywane jest myśleniem konkretnym lub obrazowym. Z kolei pojęcia to reprezentacje definiujące istotne właściwości zjawisk. Ich tworzenie dokonuje się dzięki pomijaniu cech mniej znaczących. Myślenie oparte na korzystaniu z pojęć nazywane jest myśleniem abstrakcyjnym. Ostatni typ reprezentacji poznawczych to zdanie – czyli reprezentacja, która stanowi połączone regułami składni zestawienie słów o konkretnym znaczeniu i formie dźwiękowej. Funkcją zdania jest orzekanie czegoś o rzeczywistości. Operowanie reprezentacjami poznawczymi przebiega wg zasad rozumowania opartego na dedukcji (od ogółu do szczegółu), indukcji (od szczegółu do ogółu) lub na zasadach praktycznych – wg algorytmów (przepisów postępowania, pozwalających, przez wierne powtórzenie ustalonej sekwencji czynności myślowych czy form aktywności, na uzyskanie wyników analogicznych do pierwotnych lub oczekiwanych) i heurystyk (nieświadomie stosowanych, uproszczonych reguł wnioskowania – często błędnych i niezgodnych z logiką).
Podstawowym sposobem analizy zaburzeń myślenia u chorego jest analiza jego wypowiedzi, które pozostają z jednej strony pod kontrolą jego umiejętności językowych, z drugiej zaś – umiejętności porozumiewania się.
Zaburzenia myślenia dzieli się w psychopatologii na zaburzenia treści oraz formy myślenia. Zaburzenia treści dotyczą tego, co człowiek myśli i analizujemy je pod kątem zbieżności lub też rozbieżności komunikowanych czy realizowanych przekonań z treściami uważanymi za prawdziwe. Zaburzenia formy natomiast dotyczą tego, w jaki sposób człowiek myśli. Dzielimy je na prostsze zaburzenia toku myślenia – opisujące błędy związane z tempem, rytmem lub płynnością przebiegu wątków myślowych oraz na bardziej złożone zaburzenia struktury i funkcji myślenia. Postaram się kolejno je zaprezentować.
Do tego typu zaburzeń zaliczamy:
1. MYŚLI NADWARTOŚCIOWE (IDEE NADWARTOŚCIOWE) – czyli przekonania w zasadzie prawdziwe, które wywierają nadmierny wpływ na wszelkie decyzje, zachowania, podejmowane cele życiowe i całe postępowanie człowieka. Wyraźnie się wyróżniają na tle innych przekonań osoby z tym właśnie zaburzeniem. Mimo, że człowiek nie traci poczucia rzeczywistości, zachowuje się mało elastycznie, radykalnie, często fanatycznie, ma silne poczucie, że zostało mu polecone wykonanie pewnej specjalnej misji i tylko on może to zrobić. Przekonania nadwartościowe mogą dotyczyć zarówno cech indywidualnych (np. wyglądu, zdrowia), jak i nastawienia do świata zewnętrznego (np. postawy innych ludzi, idei społecznych, naukowych).
2. UROJENIA – czyli fałszywe przekonania, błędne sądy pochodzenia chorobowego, które powstają w naszej głowie. Towarzyszy im całkowity brak podatności na rzeczowe kontrargumenty oraz izolacja od społeczeństwa. Wskazują na chorobliwe zniekształcenie oceny rzeczywistości oraz psychotyczny charakter zaburzeń. Występują w zaburzeniach somatogennych i schizofrenicznych. Obszar treści, których dotyczą urojenia jest właściwie nieograniczony. Jednak najczęściej fałszywe przekonania występują w następujących zakresach:
3. AUTOMATYZMY PSYCHICZNE – czyli poczucie powolnego zatracania lub zupełnej utraty kontroli i wpływu chorego na własne przeżycia i zachowania, które są odczuwane jako automatyczne, niezwiązane z wolą pacjenta. W związku z tym może pojawić się przekonanie o uleganiu wpływom sił zewnętrznych. Automatyzmy psychiczne są ważne i wartościowe w przypadku rozpoznawania schizofrenii. Można wyróżnić dwie odmiany danego zaburzenia:
4. MYŚLI NATRĘTNE (OBSESJE) – czyli uporczywe, wciąż powracające i narzucające się choremu myśli związane z poczuciem przymusu, aczkolwiek traktowane jako własne, mimo że niezgodne z własnym „ja”. Ich treść najczęściej odzwierciedla obawy, zagrożenia i wątpliwości osoby chorej.
Do tego typu zaburzeń zaliczamy:
Do tego typu zaburzeń zaliczamy:
1. ZUBOŻENIE MYŚLENIA (ALOGIA) – czyli ograniczenie ilościowej lub treściowej zawartości myślenia i wypowiedzi chorego. Jego wypowiedzi są uboższe, krótsze, mniej płynne, myślenie natomiast zabiera znacznie więcej czasu.
2. MYŚLENIE PARALOGICZNE – czyli myślenie niezrozumiałe, zdezorganizowane, odstępujące od reguł budowania logicznych wypowiedzi, oparte na pojęciach o znaczeniu „prywatnym”.
3. MYŚLENIE NIESKŁADNE – czyli myślenie pomijające jakiekolwiek reguły składni oraz inne zasady formowania płynnego zrozumiałego toku wypowiedzi.
4. MYŚLENIE NIEKOMUNIKATYWNE – czyli myślenie zupełnie nienastawione na porozumienie czy przekaz informacji. Można wyróżnić kilka typów takiego właśnie myślenia:
5. ROZKOJARZENIE – związane z zatracaniem konsekwencji przyczynowo-logicznej oraz dezorganizacją myślenia i wypowiedzi. Chory posiada swój własny zakres pojęć, niezrozumiały dla otoczenia, jakby "zaszyfrowany", jego wypowiedzi są oderwane od rzeczywistości, niejasne, często mało płynne i chaotyczne (tzw. „sałatka słowna” lub schizofazja)
6. SPLĄTANIE (INKOHERENCJA) – polega na rozerwaniu związków myślowych. Wypowiedzi chorego są niezrozumiałe, niekomunikatywne i wybitnie nieskładne. Sam pacjent łatwo ulega rozproszeniu, podąża za przypadkowymi skojarzeniami.
Myślenie jest czynnością ściśle powiązaną z kompetencjami językowymi. Te z kolei przekładają się na nasze umiejętności porozumiewania się i komunikowania z otoczeniem. Kiedy proces myślenia ulega zaburzeniom, często stopniowo tracimy zainteresowanie odbiorcą, kontakt z drugim człowiekiem staje się ograniczony, jednostronny i mało rzeczowy. Porozumiewanie się z ludźmi przestaje być tak łatwe i bezproblemowe, jak do tej pory. Napotykamy wiele przeszkód, barier, których często nie potrafimy przeskoczyć. W efekcie kreujemy własny świat pojęć, znaczeń i wartości, świat, który dla otoczenia jest niezrozumiały i pozbawiony sensu. Pozostajemy sami ze sobą, pogubieni w zakłóconych i starannie poplątanych myślach. Nasze „być” zaciera się i staje się wątpliwe. I pewnie rację miał Kartezjusz, mówiąc: „myślę, więc jestem” *[2]… .
Jest naturalną reakcją organizmu, nieuniknionym elementem naszego życia. W sytuacji zagrożenia pobudza ciało i zmysły, napręża mięśnie i mobilizuje do walki lub do ucieczki. Jego niski poziom jest naturalny i pożądany, jego podwyższenie w sytuacjach wyjątkowych ratuje nam życie. Jednak w nadmiarze jest szkodliwy, a jego przedłużone działanie wywołuje negatywne skutki - obniża skuteczność naszych działań i powoduje liczne choroby. Tak… mowa o stresie. Jak dobrze się znacie? Masz czasem dość tej relacji? Czujesz, że jest toksyczna?
Weź sprawy w swoje ręce i nie pozwól, aby stres zdominował Twoje życie. Masz wszelkie możliwe środki, nie czekaj dłużej. Podejmij walkę!
Jak się okazuje, większość sytuacji, których się obawiamy – wcale się nie zdarza lub nie mamy na nie żadnego wpływu. Reszta to sytuacje wynikające z naszej winy, ale tych jest znacznie mniej. A więc może jednak warto podjąć wysiłek i stawić czoła stresowi, który skutecznie pozbawia nas energii, chęci działania i radości życia?! Twoje zadanie? Odebrać władzę niepotrzebnemu napięciu i odzyskać kontrolę nad własnym życiem.
Oto kilka skutecznych metod na to, aby przejąć władzę nad stresem, odprężyć się, zrelaksować i nabrać sił. Nawet jeśli należysz do szczęśliwego grona ludzi, którzy stresują się bardzo rzadko, warto, abyś dysponował kilkoma takimi technikami. Jeżeli nie wykorzystasz ich dla siebie, to może pomożesz komuś innemu w walce ze stresem?!
Jedną ze skuteczniejszych technik relaksacyjnych jest praca z oddechem. Chodzi o to, aby go spowolnić i nadać mu odpowiedni rytm - w ten sposób pośrednio uspokajamy nasze emocje. Spowalnianie oddechu jest także świetnym (a jednocześnie dyskretnym) sposobem na rozluźnienie podczas przemówień publicznych.
GŁĘBOKIE ODDYCHANIE
Jest idealnym sposobem relaksacji i koordynacji całego ciała. Dodatkowo oczyszcza organizm poprzez wspieranie działania układu limfatycznego. Na czym polega? Oto kilka kroków:
Aby móc się w pełni zrelaksować, możesz pomóc sobie wyobraźnią. Wyobraź sobie, że jesteś w jakimś cichym, spokojnym miejscu, w przyjemnej sytuacji. Jedynym ograniczeniem niech będzie Twoja fantazja.
MEDYTACJA SWOBODNEGO ODDECHU
Jest to metoda opracowana przez indyjskiego lekarza Deepaka Chopry’ego [i]
Kiedy koncentrujesz całą swoją uwagę na oddechu, automatycznie wchodzisz w stan relaksu i odprężenia. Twój umysł stopniowo wycisza się. Taki sposób medytacji praktykowany regularnie spowoduje wzrost energii i sił witalnych.
RUCH
Jest to najprostsza forma relaksacji i odprężenia, w dodatku bardzo potrzebna naszym mięśniom oraz umysłowi. Ruch jest dobry w każdej postaci – może to być gimnastyka, taniec, pływanie. Najlepiej dobrać formę aktywności adekwatnie do wieku, chęci, możliwości i umiłowań.
RELAKSACJA PROGRESYWNA
Cała metoda polega na tym, aby leżąc z zamkniętymi oczami, skupiać się na kolejnych partiach ciała – stopach, kolanach, udach, pośladkach, brzuchu i klatce piersiowej, dłoniach, przedramionach, ramionach i barkach, szyi, głowie, ustach i żuchwie, oczach, policzkach i czole – wyczuwać ich wagę i napięcie mięśni, świadomie je relaksować i poczuć, jak łagodnie zapadają się w łóżko. Ważne jest, aby głęboko odprężyć dosłownie każdy mięsień i każdy element naszego ciała.
RELAKSACJA JACOBSONA
Polega na naprzemiennym napinaniu i rozluźnianiu poszczególnych partii mięśni swojego ciała. Zazwyczaj terapia rozpoczyna się od napinania prawej, a potem lewej nogi, następnie prawej i lewej ręki, mięśni brzucha, pleców, ramion, szyi i na końcu twarzy. Każdy rejon ciała napina się około 2–3 razy. Po każdym takim napięciu (trwającym około 5 sekund) należy całkowicie rozluźnić konkretny obszar ciała, skupić się na zmianie, jaka zaszła i w pełni poczuć stan odprężenia.
CHOREOTERAPIA
Jest to relaksacja tańcem. Terapia polega na aktywnej pracy z ciałem poprzez ruch w rytm muzyki o pozytywnych wibracjach. Taki trening pomaga zharmonizować ciało, umysł i duszę. Cała terapia bazuje głównie na twórczej ekspresji ruchowej oraz bogatej improwizacji tanecznej.
MASAŻ RELAKSACYJNY
Jest to relaksacja poprzez dotyk, koi zmysły, relaksuje ciało i duszę. Ważny jest odpowiedni ucisk ciała i jego rozgrzanie. Tego typu terapia jest bardzo skuteczna, gdyż wymaga jedynie naszego skupienia na dotyku i odbiorze przyjemnych bodźców, jednocześnie pozwala na całkowite wyłączenie, oderwanie od stresującej rzeczywistości.
Techniki wizualizacyjne mają na celu przede wszystkim psychiczne odcięcie się od sytuacji, która powoduje stres. Chodzi o to, aby w takim nieprzyjemnym momencie wyobrazić sobie, że zarzuca się na siebie ochronny płaszcz w ulubionym kolorze, trzyma się ogromną, twardą tarczę broniącą przed złymi wpływami z zewnątrz albo zamyka się w przezroczystej bańce lub bezpiecznym kokonie. Wybór odnośnie tego, co będzie stanowiło Twoją ochronę, należy tylko do Ciebie… i Twojej wyobraźni oczywiście.
WIZUALIZACJA PROWADZONA
Celem tej oto metody jest wykreowanie obrazu siebie w przyjemnej, spokojnej sytuacji. Poza tym tego typu wizualizacja jest szczególnie przydatna w przypadku problemów z zasypianiem:
Jest to technika, która polega na zmianie kontekstu sytuacji stresującej (np. strach przed szefem). Wprowadzenie tej zmiany ostatecznie może spowodować nawet śmiech. Weźmy pod uwagę wcześniej wspomnianą sytuację – boisz się swojego szefa. Oto kilka kroków, które pomogą zmienić Twoje podejście:
Wiele osób po jednorazowym, ale dokładnym wykonaniu powyższych kroków, po prostu przestaje się stresować.
Jest to relaksacja dźwiękiem. Taka terapia pozwala na wyciszenie emocji i spojrzenie na nie z dystansem, daje uczucie ulgi i lekkości:
Jest to relaksacja zapachem. Pozwala nawiązać kontakt z własnym oddechem i przekształcić wszelkie negatywne emocje w pozytywne i przyjemne. Wysoka skuteczność tego typu terapii związana jest z faktem, iż zmysł powonienia ma ścisły związek z tą częścią naszego mózgu, która odpowiada za emocje:
Mowa o metodach, które w sytuacjach stresowych (kiedy w głowie mamy milion negatywnych, sprzecznych ze sobą i skutecznie rozpraszających myśli) pozwalają w krótkim czasie odwrócić uwagę od naszych obaw i wrócić do TU I TERAZ:
METODA 3x5
W sytuacji stresującej, która budzi Twój lęk i największe obawy, że coś może pójść nie tak, zwróć swoją uwagę na:
Teraz wróć do rzeczywistości i z pełną świadomością podejmij rozsądne działania.
ODLICZANIE
Swoją uwagę skup na odliczaniu. W myślach licz do 10, dołączając do tego spowolniony, głęboki oddech. Kiedy skończysz, odetchnij i podejmij świadome działania.
Oprócz specjalistycznych technik relaksacyjnych oraz metod odstresowujących, które przedstawiłam powyżej, istnieje wiele innych - prostych sposobów na to, by przejąć kontrolę nad stresem, skutecznie go zredukować, uspokoić swoje życie, wyciszyć niepotrzebne obawy i lęki i zacząć czerpać radość z codzienności. Oto kilka z nich:
Musimy pamiętać o tym, że relaksacja jest pewną formą umiejętności, a więc trzeba się jej po prostu nauczyć. Na początku konkretne ćwiczenia mogą wydać Ci się dziwne albo zwyczajnie śmieszne. Ale to dobrze! Śmiech jest zdrowy, dlatego każdy powód, aby się uśmiechnąć jest odpowiedni. Jednak warto poznać podstawowe sposoby relaksacji i wypróbować konkretne techniki, aby wybrać te, które działają najskuteczniej właśnie na Ciebie. Być może żadna z metod nie przypadnie Ci do gustu. Wtedy wypróbuj te najprostsze, mające zbawienny wpływ i stosowane od wieków – np. patrzenie w płomień świecy czy w ogień podczas siedzenia przed kominkiem lub przy ognisku, głaskanie zwierząt, przytulenie się do drzewa (najlepiej do brzozy) oraz wcześniej wspomniany śmiech w każdej postaci. Czy warto? Decyzja należy do Ciebie. Natychmiastowa poprawa nastroju oraz kondycji fizycznej, redukcja stresu, przywrócenie wewnętrznego spokoju, wsparcie dla pracy serca oraz układu trawiennego, polepszenie funkcjonowania pamięci, zdrowy sen, rozwój wyobraźni, większa wiara we własne siły i poczucie bezpieczeństwa – zastrzyk energii dla Twojego ciała i umysłu. Relaksacja to niezawodny lek – smaczny i bez recepty! Nadal się zastanawiasz, czy warto spróbować?
Śmiało! No stress! Zrelaksowany Ty to niewymuszony uśmiech, autentyczne plany i prawdziwe aspiracje, moc energii i niepohamowany apetyt na sukces. Nowy Ty to nowe pomysły na siebie i na życie… świadome i wolne życie, bo życie bez stresu.
I takiego życia Wam życzę! :)
Czy uważasz, że to zwykłe zdania? Czy zdajesz sobie sprawę, w jaki sposób działają?
Słowo ma w sobie ogromną moc kreowania i zmieniania rzeczywistości. Raz wypowiedziane jest w stanie spowodować całą lawinę następujących po sobie zdarzeń. Niektóre z nich zapamiętujemy na zawsze. Niektóre z nich nas zmieniają. Niektóre ranią. To ostatnie wydaje się stwierdzeniem nie do końca prawdziwym. W jaki sposób można zmierzyć cierpienie zadane werbalnie? Czy rzeczywiście jest porównywalne z tym fizycznym? I czy mówiąc, możemy coś lub kogoś zniszczyć?
Chyba każdy z nas wrócił kiedyś z podwórka zalany łzami, żaląc się mamie: ,,Ona mnie przezwała...” Teraz wspominamy takie sytuacje z uśmiechem i nie widzimy w nich problemu. Ten jednak nie znika. Obelga rzucona w naszą stronę, fałszywe oskarżenie, szydzenie z naszego koloru skóry, wyznania, orientacji seksualnej, boli niejednokrotnie bardziej, niż uderzenie w twarz. Czujemy się ofiarami, nie wiemy, jak się zachować w takiej sytuacji. Mamy ochotę rzucić się na tę osobę z pięściami, albo rozpłakać się. Zastanawiamy się, dlaczego to tak strasznie zabolało. To doskonałe przykłady na to, jak słowo wychodzi ze swej pierwotnej roli i zaczyna żyć, tworzyć rzeczywistość, przekształcać ją i formować. Zmienia życie ludzi, wywołuje skrajne emocje, konkretne czyny. Może być bronią, ,,narzędziem zbrodni”, ciosem. Może niszczyć, ranić, a nawet zabijać. Nie ma już wątpliwości, co do jego potencjału. Jest zatem formą przemocy, może nawet groźniejszą niż fizyczna.
Poznajemy świat i uczymy się go za pomocą języka. Jest on jak szyba, przez którą patrzymy na różne zjawiska. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale widzimy tylko to, co jesteśmy w stanie jakoś nazwać. ,,Język utrzymuje ciało nie dlatego, że w jakimś sensie żywi je bądź powołuje do życia. Chodzi raczej o to, że społecznie określone istnienie ciała staje się w ogóle możliwe jedynie dzięki jego interpretacji w ramach języka.” [1] Bycie przezwanym to pierwsza forma językowego zranienia, jakiej doświadczamy. To ingerencja w naszą tożsamość, na którą nie umiemy się zgodzić. Kiedy rodzi się dziecko, rodzice nadają mu imię. Analogicznie – przezwanie kogoś, to nadanie mu imienia, a tym samym demonstracja władzy. Inaczej jest z groźbą – to z kolei zwizualizowana przyszłość, opisana, rzecz jasna, za pomocą języka. Lęk i strach pojawiają się już przez samo wyobrażenie sobie sytuacji, w której nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć. A skoro, ktoś obiecuje lub przysięga, że zrobi nam coś złego, dlaczego nie mielibyśmy w to uwierzyć?
Zastanawialiście się kiedyś, kto wymyślił słowo pedał? Albo inaczej: kto użył go po raz pierwszy w obraźliwym kontekście? Nie jesteśmy w stanie tego ustalić. Tak jak nie jesteśmy w stanie ustalić, dlaczego te, a nie inne słowa tracą swoje pierwotne znaczenie, by zamienić się w wulgaryzm. Pewne jest jedno: słowo, które nie ma autora, jest powtarzane chętniej i częściej, ponieważ żaden z wypowiadających nie czuje się za nie odpowiedzialny. Obelga jest ,,jedynie” powtórzeniem popularnego zwrotu, którego przecież używają wszyscy.
Moc słowa jest bagatelizowana. Powiedzieć komuś: Zabiję Cię, to przecież nie to samo, co kogoś zabić. To, że kobieta zostaje nazwana słowem na ,,k”, nie oznacza jeszcze, że się prostytuuje. Takie są schematy myślenia. Jedną z najbardziej rozprzestrzeniających się ,,chorób” naszego społeczeństwa jest nieświadome używanie języka, do którego na stałe weszły już wulgaryzmy. Jak wynika z badań CBOS-u ,,Prawie dwie trzecie [Polaków] (62%) posiłkuje się przekleństwami w sytuacjach stresu, zdenerwowania – ogólnie rzecz biorąc pod wpływem silnych emocji, być może również pozytywnych. Co dziewiąty respondent (11%) deklaruje, że używa niecenzuralnych wyrazów w celu „dookreślenia”, dosadnego ujęcia elementów swojej wypowiedzi. Ogółem zdecydowana większość Polaków włącza do swojego codziennego języka wulgarne słowa.” [2]Nie znalazłam wyników badań, które mówiłyby, ilu z nich potrafi określić znaczenie tych słów, ale podejrzewam, że byłby to niewielki procent.
Zatem nie ograniczam się tylko do stwierdzenia, że ktoś, kto grozi, oskarża, obraża, chce dokonać przemocy, tak samo jak ten, który napada z nożem na ulicy na niewinnego człowieka. To przede wszystkim ten, kto nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi. Widzi, że jego słowa ranią, więc używa ich tylko po to, aby zadać cierpienie. Być może chce się za coś zemścić, zyskać przewagę albo zwyczajnie zdobyć popularność.
Nasze ciało jest zdolne do regeneracji i uzdrowienia, zranione uczucia nie. Mimo to, krzywdzące słowa są wypowiadane stale i często. Stają się sposobem na wymierzanie sprawiedliwości i demonstrowanie siły. Co więcej, obrazy takiej przemocy budzą zainteresowanie, przykuwają uwagę, zyskują poklask. Nie ma sposobu na pozbycie się tego zjawiska. Żadne zakazy ani cenzura nie są w stanie go powstrzymać. Nikt nie potrafi opisać ani udowodnić bólu zadanego werbalnie. Nie podam więc żadnej recepty, jak sobie z tym radzić. Zwracam jedynie uwagę na to, że każde wypowiedziane słowo ma znaczenie, którego nie można zbagatelizować. Zastanówmy się, co, kiedy i do kogo mówimy. Do tej refleksji niech skłoni nas jednak coś optymistycznego:
,,– Powiedz, Puchatku – rzekł wreszcie Prosiaczek – co ty mówisz, jak się budzisz z samego rana?
– Mówię: „Co też dziś będzie na śniadanie?” – odpowiedział Puchatek. – A co ty mówisz, Prosiaczku?
–Ja mówię: „Ciekaw jestem, co się dzisiaj wydarzy ciekawego”.
Puchatek skinął łebkiem w zamyśleniu.
– To na jedno wychodzi – powiedział.” [3]
Mówimy, że kobiety są Wenus, a mężczyźni z Marsa, że mówią innymi językami. Czasami trudno jest jednej płci zrozumieć tok myślenia tej drugiej. To właśnie wynika z odmienności płci mózgu, która sprawia, ze ta sama sytuacja wywołuje u nas zupełnie inne, czasem skrajnie rozbieżne reakcje.
Często mówi się o kobietach, że są przedstawicielkami słabej płci – kierują się emocjami, są wrażliwe. Nierzadko mają słabą orientację przestrzenną i gorzej grają w szachy. Czasami zdarza im się pomylić stronę prawą, ze stroną lewą. Mężczyźni zaś uchodzą za zorganizowanych przestrzennie, czasem agresywnych, za tych, którzy są nieczuli i nie ulegają emocjom. Okazuje się, że to wcale nie stereotypy. Te właśnie cechy determinuje płeć mózgu. Tak, właśnie ona. I nie musi być ona tożsama z naszą płcią biologiczną.
Pierwsze badania, które miałyby zweryfikować wiedzę w tym kierunku zostały przeprowadzone już w 1882 r. Wykazały one, że kobiety są bardziej podatne na ból fizyczny, mężczyźni z kolei na świszczący dźwięk, lepiej potrafią pracować w stresowych warunkach i cechuje ich też większa siła chwytu. Kolejne badania, przeprowadzone już 10 lat później udowodniły, że kobiety wyróżniają się lepszym słuchem, a ich język jest sformalizowany, tradycyjny. Wolą też kolor niebieski od czerwonego. Przedstawiciele męskiego gatunku według tych badań wolą kolor czerwony (być może ma to związek z seksualnością, pożądaniem), a ich słownictwo jest luźne, swobodne. Rewolucyjna w tym temacie okazała się publikacja autorstwa H. Ellisa Pt. „Płeć mózgu”, z której wynika, że kobiety są sprytniejsze, mają lepszą pamięć i lepiej udają, a ponadto wykazują się większą empatią i schludnością. Prace prowadzone przez naukowców płci żeńskiej miały być bardziej dokładne.
Ciekawym faktem jest jednak to, że kobieta może posiadać mózg o specyfice typowo męskiej i na odwrót. Jak to jest możliwe? Naukowcy znaleźli odpowiedź i na to pytanie. Mózg płodu kształtuje się w 6, 7 tygodniu po zapłodnieniu, a gdy zaczyna nabierać formy, płód męski otrzymuje zastrzyk (bardzo wyskoki, największy w czasie trwania życia płodowego) hormonu męskiego. Czasem dochodzi jednak do zaburzeń tego procesu. Płód otrzymuje na tyle dużą dawkę hormonu, aby wytworzyły się męskie narządy płciowe, ale te narządy z kolei mogą nie być w stanie wytworzyć dodatkowej ilości hormonu, by ukształtować mózg nienarodzonego chłopca według męskiego wzorca. Tym właśnie sposobem na świat przychodzi dziecko z kobiecym mózgiem, ale w ciele mężczyzny. Podobnie i płód żeński przypadkowo może zostać poddany działaniu hormonu męskiego, wskutek czego dziecko płci żeńskiej może być wyposażone w męski mózg. Wpływ na takie sytuacje może mieć hormon nadnercza wydzielający substancję podobną do męskiego hormonu, który z kolei wpływa na żeński mózg. Mózg dziewczynki zatem może być wtedy ukształtowany jak męski.
Wpływ na płeć mózgu może mieć też przyjmowanie hormonów syntetycznych przez matkę. Jeśli kobieta w czasie ciąży przyjmuje hormony żeńskie, a wydała na świat syna, możliwe jest, że będzie on posiadał typowo kobiecą budowę mózgu.
Dowiedziono również, że ciało modzelowate u kobiet jest grubsze niż u mężczyzn, więc lepszy i bardziej realny jest przepływ informacji między półkula prawą i lewą. Dlatego też kobiety lepiej wnioskują, łączą ze sobą fakty oraz informacje werbalne z wizualnymi.
Znaleziono też odpowiedź, dlaczego mężczyznom tak trudno przychodzi wyrażanie uczuć. Dzieje się tak za sprawą tego, że za emocje w przypadku tej płci odpowiada prawa półkula, a za werbalne – lewa. Kobiecie wyrażanie emocji przychodzi łatwiej dlatego, że w przeciwieństwie do mężczyzny funkcje odpowiadające za ten proces umieszczone są w obu półkulach. Ponadto, kobiety są bardziej wrażliwe, mają lepszą pamięć do twarzy, potrafią okazywać sympatię tym, za którymi nie przepadają, lepiej słyszą, silniej reagują na zapach czy dotyk, a nawet potrafią się śmiać, gdy nie są szczęśliwe – a za to wszystko odpowiedzialna jest tylko, albo aż – budowa mózgu.
Ktoś może zapytać, czy podejście do seksu też jest warunkowane płcią mózgu. Owszem. Mężczyźni są bardziej aktywni seksualnie z racji oddziaływania męskiego hormonu na mózg. Im jest ono większe, tym większa będzie też ich ochota na pieszczoty. Świadomość seksualna pojawia się u mężczyzn wcześniej niż u kobiet i jest dla nich ważniejsza. Akty, zdjęcia nagich kobiet, podniecają ich dlatego, że najważniejszym zmysłem jest dla nich wzrok. Dlatego też mogą osiągnąć orgazm wskutek fantazji seksualnych, częściej miewają też sny erotyczne. Mężczyzna pozbawiony seksu nierzadko staje się posępny. Kobiety zaś podniecają doświadczenia zmysłowe, dlatego rzadziej miewają sny erotyczne. Kobieta łączy doznania z konkretnym mężczyzną, dlatego seks jest dla nich przejawem uczuć. Dla mężczyzny natomiast pornografia jest czymś bezosobowym, nie interesuje ich, kim jest dana kobieta.
Powszechnym błędem jest sytuacja, gdy pary pozostające w związkach próbują przystosować drugą osobę do dogmatów swojej płci. Lepsze byłoby jednak poznanie specyfiki zachowania warunkowanego przez płeć i próba zaakceptowania takiego stanu rzeczy. Tylko dzięki temu różnice nie będą drażnić i zaostrzać konfliktów. Pamiętajmy, że różnice to istota naszej egzystencji.
Nie denerwuj się, kiedy Twój mąż lub chłopak nie zauważy nowej sukienki, czy fryzury, a bez trudu dostrzeże rysę bądź wgniecenie na błotniku – taki już ma mózg. Nie bądź zła, kiedy umyje ci samochód, jeśli poprosisz o okazanie uczucia – podziękuj mu i doceń go.
Nie złość się, kiedy Twoja żona, czy dziewczyna uparcie prosi o okazanie uczucia, pocałunek czy przytulenie, albo wtedy, gdy mocniej czuje zapach nieświeżego jedzenia w Twojej lodówce – to nie jej wina, tak już ma :-).
Na koniec, by wszystkiemu nadać nieco humorystyczny akcent i zdystansować się do naszych płciowych odmienności, proponuję zapoznanie się z pewnym skeczem:
http://www.youtube.com/watch?v=AQ9L9YBJkk8&hl=pl&gl=PL
Nasze życie to wieczna zagadka. Jednego dnia coś daje, drugiego zabiera. Przez chwilę jest lepiej, a potem znowu wszystko się zmienia. Jednak w walce z przeciwnościami warto zawrzeć sojusz z marzeniami. Nie wierzysz? Spróbuj. Nasze marzenia to nasze myślenie, a myślenie posiada moc twórczą i sprawczą. Uracz swoją podświadomość odrobiną wiernych pragnień i pozytywnych fantazji, odwdzięczy się, przynosząc Ci to, co dobre, a przede wszystkim to, co wykreowane przez Ciebie i Twoją wyobraźnię. Więc może warto ułożyć w głowie scenariusz swojego życia? Niech główną rolę zagrają najskrytsze marzenia i najprawdziwsze aspiracje. Nadaj im rzeczywiste, sprecyzowane w czasie i przestrzeni cele. Jak to zrobić? Najlepiej, stosując się do zasady „10 przykazań stawiania celów”.
Wszystko opiera się na metodzie, jaką jest spisywanie konkretnych celów na papierze. Czy to działa? Jak najbardziej! Spisując swoje marzenia i postanowienia, przyzwyczajasz umysł do obcowania z nimi, to właśnie w Twojej głowie ulegają one konkretyzacji, pewnemu uściśleniu. Dzięki temu uświadamiasz sobie, czego tak naprawdę chcesz od życia i coraz częściej o tym myślisz, wyobrażając sobie idealną wizję świata i siebie w tym świecie. A tak, jak już wspomniałam, Twoje myśli mają moc sprawczą. Podświadomość będzie skutecznie prowadzić Cię do celu. Zanim uznasz, że to bezsensowny mit, dziwny wymysł czy zwykła fanaberia, spróbuj. Nic nie tracisz, a zyskać możesz coś wyjątkowego… „bezbolesny zastrzyk” energii, poczucie sensu działania i apetyt, aby sięgać wciąż dalej. Więc nie marnuj czasu i zaplanuj swoją przyszłość w sposób świadomy - weź kawałek kartki, coś do pisania i ruszaj w podróż w głąb siebie. Pamiętaj, jedyne ograniczenie to Twoja wyobraźnia. Kreuj i spisuj swoje marzenia, formułując jasne cele. Oto „ściągawka”:
10 przykazań stawiania celów
Swoje cele ZAWSZE definiuj w formie pozytywnej. Dodatkowo powinny one zawierać odpowiedzi na pytania: „dlaczego chcę to osiągnąć?”, „co mi to da?”, „w jakim celu chcę się tego podjąć?” – nie pytaj „JAK”, tylko „DLACZEGO” – pamiętaj, to bardzo istotne!
Co ważne, nasz mózg nie akceptuje słowa NIE, po prostu je ignoruje. Dlatego też postanowienie, które brzmi „od jutra nie podjadam” staje się w efekcie sabotowaniem własnych poczynań i planów. Nasza podświadomość „skreśla” słówko NIE i ostatecznie myślisz o tym, o czym tak usilnie starałeś się nie myśleć – sprytna pułapka. To, co miało pomóc, odwróciło się przeciwko nam. Pomyśleliśmy i wytworzyła się konkretna reakcja emocjonalna, będąca odpowiedzią na impuls („od jutra nie podjadam”). Możesz temu zapobiec. Jak? Spróbuj sformułować cel w inny sposób, na przykład: „od jutra kończę z podjadaniem” albo „od jutra walczę z podjadaniem”. Brzmi lepiej, prawda? Następnie musisz odpowiedzieć sobie na kluczowe pytanie – „DLACZEGO to robię?”, „Co chcę przez to osiągnąć?”. Każdy ma swoje własne, najbardziej słuszne i prawdziwe powody – to one mają pełnić rolę skutecznego stymulatora Twoich działań. Dlatego też musisz czuć i w pełni rozumieć to, czego pragniesz. Tylko w ten sposób masz szansę dotrzeć do sedna i osiągnąć sukces.
No właśnie! Po czym rozpoznasz, że dotarłeś do końca obranej drogi? Sugeruję, abyś wytężył nieco swoją wyobraźnię i opisał swoje cele (każdy osobno) w taki sposób, aby oddziaływały na Twoje zmysły (wzrok, słuch, dotyk, itd.). Weźmy taki oto przykład: Twój cel brzmi – „kupię wymarzone auto” - a więc zobaczę to auto, kolor jego lakieru, poczuję trzymaną w dłoniach kierownicę, usłyszę odgłosy silnika, ujrzę krajobrazy ukazujące się przede mną podczas jazdy. Chodzi o to, żebyś uwolnił swoje fantazje i wyobraził sobie jak najwięcej takich szczegółów – to proste, przecież kiedyś siądziesz za kierownicą tego oto auta!
Podziel swoje działania na drobne elementy. Dokładnie wypunktuj wszystkie czynności, które musisz zrealizować, aby osiągnąć konkretny cel. Kolejne kroki powinny być jak najmniejsze, dodatkowo powinny zawierać jak najwięcej szczegółów. Pomocna może okazać się metoda organizowania działań od końca, którą posługujemy się na co dzień, planując wizytę u lekarza czy wyjście do kina, teatru lub do znajomych. Przyjmijmy, że mamy określoną godzinę wizyty – na przykład 16:00 – potrzebujemy na dojazd około 20 minut, więc musimy wyjść z domu około 15:30, więc 15 minut wcześniej musimy zacząć się ubierać, itd., itd. Pomiędzy kolejnymi punktami wyznaczanymi przez konkretne okresy czasowe pozostawiaj wolne miejsce – a nóż zechcesz uzupełnić swój plan o kilka ważnych szczegółów?!
Twoim zadaniem jest umiejscowienie każdego celu w określonym kontekście i przeanalizowanie go w oparciu o trzy podstawowe pytania: „jak?”, „gdzie?” i „z kim?”. Zastanów się z kim, kiedy, w jakich konkretnych sytuacjach, w jakim miejscu i w związku z jaką formą aktywności będziesz realizował określone postanowienie. Cokolwiek uczynisz swoim celem, bez wątpienia, będzie to zlokalizowane w jakiejś przestrzeni, w otoczeniu ludzi, zwierząt czy przedmiotów. Tak samo wygląda to w przypadku postanowień dotyczących zmian duchowych oraz pracy nad samym sobą. Jeżeli jest Ci trudno umiejscowić tego typu dążenie, po prostu opisz sytuację najdokładniej, jak potrafisz, biorąc pod uwagę różne zdarzenia i okoliczności – pomyśl jakbyś się zachował w obliczu podobnych sytuacji.
Bardzo ważne jest, abyś zdawał sobie sprawę z tego, że cele, które stawiasz przed sobą, oprócz tego, że mają być pozytywne i użyteczne dla Ciebie samego – powinny też być dobre dla Twojego otoczenia, dla Twoich bliskich. Nie żyjemy na tym świecie sami, istnieją też inni ludzie – szanujmy ich przestrzeń, potrzeby i wartości. Dajmy sobie czas na planowanie działań i zróbmy to w sposób właściwy i pożyteczny dla siebie… ale przy jednoczesnym poszanowaniu tych, którzy nas otaczają. Przeanalizuj swoje cele i formy ich realizacji. Jeżeli cokolwiek może szkodliwie wpłynąć na innych ludzi, przemyśl to jeszcze raz i wprowadź niezbędne poprawki – poszukaj innego, lepszego sposobu.
Zastanów się, co już dzisiaj posiadasz, kogo znasz, co wiesz i co potrafisz zrobić a co może pomóc choć w minimalnym stopniu w realizacji Twoich celów. Zasoby, jakie posiadasz powiększają się z dnia na dzień – wciąż uczysz się czegoś nowego, poznajesz nowych ludzi. Nadmiar informacji może okazać się mylący, zgubny, może nas ograniczać, wywołując działania schematyczne. Dlatego wystrzegaj się tych przekonań, które pochodzą z wiedzy nabytej i wzbudzają w Tobie absolutną pewność. Jeżeli Twoje przekonania są pomocne i budujące, to świetnie, jeśli jednak w jakikolwiek sposób Cię ograniczają, może powinieneś skorzystać z innych zasobów i możliwości?!
Jest to jeden z najważniejszych punktów. Konkretne działania muszę być ze sobą zgodne na poziomie zarówno świadomym, jak i nieświadomym, muszą być spójne z Twoją osobą, z Twoimi przekonaniami i systemem wartości. Jak sprawdzić, czy występuje jakakolwiek sprzeczność? Przez chwilę postaw się w sytuacji zwycięzcy – osiągnąłeś już swój upragniony cel, teraz zastanów się – jak się czujesz? Jakie są następstwa i konsekwencje Twojej decyzji? Jeżeli cokolwiek powoduje, że masz wątpliwości lub dyskomfort, przeanalizuj swój plan jeszcze raz – od początku – być może pominąłeś coś istotnego. Zarówno Ty, jak i Twoje otoczenie powinniście czuć się dobrze w momencie urzeczywistniania Twoich dążeń. Spróbuj wyobrazić sobie, jak się czujesz w trakcie realizacji celów, szczególną uwagę zwróć na emocje, które Ci towarzyszą. A teraz sprawdź, czy te same pozytywne emocje utrzymują się już po dotarciu na sam szczyt. Jeżeli nadal odczuwasz entuzjazm, radość i spokój wewnętrzny – prawdopodobnie dokonałeś właściwego wyboru. Jeśli jednak pojawiają się choć najmniejsze obawy, lęki i zmartwienia, musisz zmienić kierunek. Najważniejsze, abyś kierował się swoją własną intuicją. Po co to wszystko? Przecież nasze marzenia, nasze dążenia, plany i aspiracje powinny nas uszczęśliwiać! Czyż nie?
Twój cel musi być opisany maksymalną ilością szczegółów. Liczy się dokładnie wszystko. Chcesz wreszcie kupić upragniony samochód? Wymarzyłeś sobie domek letniskowy w górach? Opisz wygląd swojego marzenia, uwzględniając najmniejszy nawet szczegół. Twój cel musi być w pełni realny, namacalny i czytelny. Wyobrażaj sobie, że siedzisz w samochodzie, że przechadzasz się wokół domku letniskowego i obserwujesz. Wytężaj swój wzrok i opisuj wszystko, co dostrzegasz, pomnażaj detale. Dzięki temu pobudzasz swoją podświadomość i nakierowujesz ją na osiąganie kolejnych celów.
Jak stwierdziła niegdyś Diana S. Hunt – „cele są marzeniami z wyznaczonym terminem spełnienia” *[1]. Jeżeli posiadasz cel, ale jeszcze nie ustaliłeś daty jego realizacji, nie możesz mieć żadnej pewności, że w ogóle go osiągniesz. Dlatego zaplanuj dokładnie godzinę, dzień, miesiąc i rok realizacji Twojego postanowienia. Pamiętaj tylko, że to Twoje życie i Twój czas – Ty sam musisz zdecydować, kiedy nadejdzie odpowiedni moment, aby coś osiągnąć i spełnić marzenie. Nie pędź wciąż przed siebie, zrób sobie czasem przerwę – krótki przystanek na drodze życia, podaruj sobie chwilę refleksji. Pomyśl wtedy, co mógłbyś zmienić w życiu – co ulepszyć, udoskonalić tak, aby żyło Ci się wygodniej i przyjemniej, w zgodzie ze sobą i światem.
Cel, który przyjmujesz musi motywować Cię do jego realizacji. Ale, żeby w ogóle dojść do końca wyznaczonej drogi, musisz mieć realny wpływ na proces dążenia do osiągnięcia swoich postanowień. Bo w jaki sposób planować coś, czego nie możesz nawet „dotknąć?” albo coś, co musisz zrobić w nierealnie krótkim czasie? Jeśli jednak posiadasz już cel w pełni zależny od Ciebie i Twoich możliwości, zastanów się, czy dążenie do jego realizacji będzie dla Ciebie wystarczająco przyjemne i pasjonujące, aby dać Ci energię i zmotywować do działania. Cały ten proces powinien nieść za sobą radość tworzenia, satysfakcję i poczucie spełnienia. Wtedy to przestają istnieć wszelkie bariery i ograniczenia – możesz wszystko!
Co zrobić, gdy motywacja wygasa? Najlepiej porzucić na moment „wczoraj” i „dzisiaj” i skupić się na „jutrze”. Pomyśl o przyszłości, o tym co będzie jutro, pojutrze albo za rok. Co widzisz? Czy na pewno chcesz świadomie zrezygnować ze szczęścia, które właśnie ujrzałeś? Jeśli nie – do dzieła, zawalcz o siebie!
Nie jest ważne, ile czasu poświęcisz na zaplanowanie drogi do realizacji marzeń, na dokładne określenie swoich celów. Możesz zrobić to w kilka minut, kilka godzin albo spędzić nad tym cały tydzień. Nieistotne. Najważniejsze, abyś zrobił to po prostu dobrze.
Oczywiście musisz liczyć się z tym, że napotkasz na swojej drodze wiele przeszkód, wiele barier i ograniczeń. Nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe. Poza tym… gdyby takie było, pewnie szybko byś się znudził i popadł w rutynę, nie dostrzegając jego prawdziwego piękna i skrytego uroku. Więc nie wytykaj sobie błędów, nie rozpamiętuj porażek, każde potknięcie traktuj jako pouczającą lekcję z życia. Każda z tych lekcji dodatkowo Cię wzmocni w Twojej drodze na sam szczyt. Po prostu uwierz, że jesteś w stanie to zrobić, że jesteś w stanie wygrać swoje życie! Bo w rzeczywistości „wszystko można osiągnąć, gdy człowiek się uprze i wytrwale dąży do celu. Takie cuda zdarzają się codziennie” *[2]. Nie czekaj więc ani chwili dłużej, wyciągnij dłonie i urwij kawałek nieba dla siebie. Śmiało! Dokonaj tego cudu :-)
Czy pamiętasz intensywny smak kawy, którą piłeś dziś rano? Może apetyczny zapach świeżych bułeczek, który dyskretnie zaprosił do stołu? Czy w ogóle zdążyłeś zjeść śniadanie? Może chociaż obiad? A może pamiętasz, jak wygląda jesienny liść, który opada lekko wciąż popychany przez bezlitosny wiatr? Jego kolor, kształt, kruchą konstrukcję? Jesteś w stanie przypomnieć sobie, kiedy ostatnio przeczytałeś swojemu dziecku bajkę do snu? Albo kiedy zupełnie szczerze i beztrosko uśmiechnąłeś się do swojej drugiej połowy, poświęciłeś czas na wspólną rozmowę, na okazanie jej miłości, podziwu i wdzięczności za to, że jest? Jeśli nie, to właśnie nadszedł czas, abyś zastanowił się nad swoim życiem… Może warto nieco zwolnić?!
Pewnie dostrzegasz to tak samo wyraźnie jak ja. Świat zwariował. Nie trzeba być wybitnym obserwatorem, aby zauważyć, że dzisiaj ludzie ciągle się gdzieś spieszą. Biegną do pracy i z pracy, do marketu po zakupy, a potem po dziecko, które trzeba przecież odebrać z przedszkola przed 17:00. Podobny scenariusz rozgrywa się każdego dnia. Pośpiech, przemęczenie, roztargnienie. Gdzie podział się czas tylko dla Ciebie? Gdzie czas na ciepły, domowy posiłek, na intymną rozmowę z partnerem, na zabawę w chowanego z dzieckiem? Gdzie ta chwila, którą możesz poświęcić tylko i wyłącznie sobie? Przecież Ty też potrzebujesz sekundy spokoju, aby złapać oddech po ciężkim dniu. Potrzebujesz takiego wyjątkowego, magicznego momentu, aby móc nacieszyć się smakiem ulubionej herbaty, fragmentem inspirującej książki albo po prostu bliskością i ciepłem ukochanej osoby. Nie brakuje Ci tego?
Współczesny człowiek ma wiele na głowie. To nie ulega wątpliwości. Praca, obowiązki domowe, wychowywanie dzieci, odgrywanie miliona różnych ról… każdego dnia. Wszystko staramy się jakoś ze sobą godzić. Dlatego też ciągle zwiększamy tempo życia. I wcale nie trzeba nikomu tłumaczyć i udowadniać, że jest to bardzo szkodliwe i niebezpieczne dla naszego organizmu. Codziennie rozpoczynamy prawdziwą walkę z samym sobą, wytężamy umysł i ciało do granic wytrzymałości. Co otrzymujemy w zamian? Jedynie coraz większą frustrację i roztargnienie, nie mówiąc już o ciągle narastającym zmęczeniu. Brakuje nam czasu na zawieranie nowych, wartościowych znajomości, na pielęgnowanie ważnych w naszym życiu relacji. W efekcie rodzi się w nas samotność, izolujemy się od otoczenia. W dobie komputera i Internetu coraz częściej zastępujemy realne kontakty ze znajomymi i przyjaciółmi tymi zupełnie wirtualnymi. Nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że posiadamy ponad 600 znajomych na Facebooku, ale z żadnym z nich nie udało nam się w ostatnim czasie spotkać, porozmawiać, pójść na spacer czy wspólnie wypić kawę.
Życie w pośpiechu jest przede wszystkim bardzo szkodliwe dla naszego zdrowia. Ale to zapewne wiesz doskonale. Co więcej, możliwe, że doświadczyłeś tego na własnej skórze. Ciągle się spiesząc, często nie mamy czasu, aby zadbać o zdrowy sposób odżywiania. Już prawie przestaliśmy sypiać, ignorujemy przeziębienia i wszelkie przejawy choroby, a w terminarzu wciąż brakuje rubryki, w którą można by wpisać wizytę u lekarza. Pochłania nas aktualne życie zawodowe, rodzinne, gubimy gdzieś w tym wszystkim siebie jako człowieka. A przecież nikt z nas nie jest robotem, nikt nie jest niezniszczalny, nikt nie otrzymał i nigdy już nie otrzyma eliksiru wiecznego życia. Myślę, że warto sobie ten fakt uświadomić i zacząć dbać o swoją kondycję, o zdrowie, które mamy jedno, a w dodatku tak kruche.
Pośpiech wpływa też negatywnie na Twoją pracę. Im więcej z siebie dajesz, im szybciej funkcjonujesz, tym bardziej pogrążasz się w stresie, zmęczeniu, roztargnieniu. Coraz łatwiej się dekoncentrujesz, Twój umysł zamienia się w pokaźnych rozmiarów notatnik, który ciągle przypomina Ci, co jeszcze musisz dziś zrobić – oczywiście najlepiej zrobić to jak najszybciej, bo inaczej z niczym nie zdążysz, a Twoje życie ulegnie kompletnej dezorganizacji.
Jasne… jeśli poprzestaniesz jedynie na dostrzeżeniu problemu i uświadomieniu sobie, że może trzeba coś z tym zrobić (choć to pierwszy i bardzo istotny krok, a właściwie to już połowa sukcesu), nic się nie zmieni - musisz podjąć działanie. Jak? Zacznij od początku - od małych rzeczy, od drobnych i pozornie nic nieznaczących szczegółów, a z czasem zaobserwujesz, że Twoje życie stopniowo spowalnia, a Ty sam stajesz się spokojniejszy, bardziej opanowany, wypoczęty, otwarty na świat i na ludzi.
To tylko kilka możliwości i parę pomysłów na to, aby już dziś zwolnić. Takich szczegółów, które możesz zmieniać, jest wiele. Usiądź z kubkiem herbaty albo kawy, możesz wziąć kawałek kartki, ołówek i chwilę pomyśleć nad swoim życiem: „Gdzie tak pędzę?”, „Po co?”, „Co z tego mam?” i wreszcie „Co mogę zrobić, aby zatrzymać ten wyścig?”, „Jak uspokoić rytm życia?”. Zapisz, co chciałbyś zrobić, co zmienić, od czego zacząć. I stopniowo wprowadzaj swój plan w życie.
Realizacja drobnych pomysłów często prowadzi do imponujących efektów. Spróbuj. Ciągle goniąc za pozycją, karierą i pieniędzmi - za tym, co materialne - zatracamy siebie… z dnia na dzień coraz bardziej. Gubimy gdzieś własne przekonania, szczere pragnienia, to, kim naprawdę jesteśmy. Przestajemy słuchać swojego wewnętrznego głosu, bo wszystko inne go w nas zakłóca.
Droga czytelniczko! Drogi czytelniku! Jesteś kimś wyjątkowym, nie zatracaj więc siebie w szarej rzeczywistości, w gonitwie tego świata, w maratonie, który organizuje nam życie. Idź przed siebie, ale powoli. Musisz wiedzieć, że masz prawo, a nawet powinieneś się czasem zatrzymać, wsłuchać w siebie, zrozumieć swój wewnętrzny głos. Dzięki temu ofiarujesz sobie jeden z piękniejszych prezentów – zdrowie, spokój, moment refleksji i namysłu, akceptację, pełne zrozumienie i siebie, i świata. Docenisz piękno, które Cię otacza, na nowo zjednoczysz się z rodziną, z przyjaciółmi, zaczniesz czerpać przyjemność z relacji z drugim człowiekiem. Czy to zbyt mało, abyś uznał, że warto?
Właśnie tak. Pamiętaj, że jesteś najważniejszy – Ty, Twoje zdrowie, kondycja, Twoje pragnienia i cele, Twoje relacje z otoczeniem i z samym sobą. Zadbaj o siebie, a zyskasz na tym Ty i cały świat. Podaruj sobie odrobinę lenistwa. Zrób mały „przystanek”, idź na spacer z psem, podziwiaj naturę, zrób sobie gorącą kąpiel, przeczytaj ukochaną książkę, poświęć czas rodzinie, wsłuchaj się w rytm muzyki – tej płynącej z głośników i tej prosto z serca. Pozwól sobie na odrobinę „szaleństwa” i rozwiń skrywane pasje – zasadź ulubione kwiaty w ogródku albo świeże zioła w doniczce, naucz się lepić z gliny, zacznij tańczyć albo zapisz się na jogę. Zrób coś dla siebie, okaż sobie miłość i zrozumienie.
Jesteś TYLKO człowiekiem, któremu podarowano TYLKO jedno życie, nie wymagaj od siebie niemożliwego. Celebruj każdą z chwil i odkrywaj te najdrobniejsze cuda, które nas otaczają. Nie pozwól, aby cokolwiek Ci umknęło – nawet najmniejszy skrawek życia, bo pewne momenty już nigdy się nie powtórzą. Wyłapuj je wszystkimi zmysłami, w pełni przyjmuj i przeżywaj, interpretuj, kolekcjonuj w sercu i w głowie.
„Wszyscy powtarzają” „Takie jest życie” i nikt nie pamięta, że życie jest takie, jakie sami zbudujemy” *[1]. Ty sam buduj swój świat, sam nadawaj mu rytm – taki, który będzie odpowiedni tylko dla Ciebie. Sam decyduj o spotkaniach, posiłkach i podejmowanych zobowiązaniach. Nie słuchaj „życzliwych” doradców. Uparcie idź przed siebie, nie bój się szukać i pytać. Krok po korku odkrywaj pełnię szczęścia, kawałek po kawałku odzyskuj pełnię siebie a poczujesz, jak intensywny smak może mieć życie i jak wiele pozytywnej energii możesz z niego czerpać. Podaruj przestrzeń swoim myślom i pozwól sobie wzbijać się ponad to, co przewidywalne – zdecydowanie, śmiało i pewnie…, ale ze spokojem, zrozumieniem i opanowaniem - we własnym tempie.
Satysfakcja gwarantowana!
Więc na co jeszcze czekasz?!
Czy wracając z supermarketu, zastanawiasz się, jak to się stało, że zakupiłeś masę rzeczy, których wcale nie potrzebujesz? A może na ulicy ktoś wepchnął Ci w rękę flakonik perfum i nie potrafiłeś odmówić? Nawet, jeśli uważasz się za osobę asertywną, na pewno chociaż raz w życiu zostałeś zmanipulowany. Co więcej trwałeś wtedy w przekonaniu, że właśnie wyszło na Twoje! Czy istnieje sposób, aby uniknąć takich sytuacji?
Z pewnością jest jeden najskuteczniejszy – poznanie technik, jakie stosują inni i rozpoznanie, kiedy ktoś próbuje nas złapać w swoją pułapkę.
Odwzajemniamy także ustępstwa: W sklepie ze sprzętem RTV oglądamy wieżę stereo, pytamy o cenę. Sprzedawca wymienia zawyżoną sumę. Odmawiamy. Po chwili słyszymy z jego ust: Niech stracę, jest pan dobrym klientem, specjalnie dla Pana 20% zniżki. Co robimy w takim wypadku? Zazwyczaj godzimy się na zakup. Sprzedawca stosuje technikę „drzwiami w twarz” – składa nam wygórowaną propozycję, na którą się nie godzimy. Następnie wycofuje ją i w jej miejsce składa prośbę mniej kosztowną, przez co czujemy się zobligowani, aby się odwdzięczyć i także pójść na ustępstwo. W dodatku nie dostrzegamy podstępu i zakup kończymy z satysfakcją – jesteśmy przekonani, że spotkała nas wyjątkowa okazja, z której potrafiliśmy skorzystać.
Drugim mechanizmem, który można dostrzec w powyższym przykładzie jest zasada kontrastu – poprzez przedstawianie kolejno po sobie dwóch ofert wydają się nam one od siebie bardziej różne: prawdziwa cena wieży nie sprawiałaby wrażenia aż tak atrakcyjnej, gdybyśmy poznali ją od razu. Dopiero, gdy porównujemy cenę wyższą i niższą, dostrzegamy okazję.
Innym sposobem wpływania na nasze decyzje jest wzbudzenie w nas poczucia zaangażowania i konsekwencji. Pomaga w tym fakt, że trzymanie raz powziętej linii postępowania jest bardzo wysoko cenione przez społeczeństwo i kojarzone z odpowiedzialnością. Co więcej, zazwyczaj okazuje się bardzo skuteczne w osiąganiu celów. Właśnie dlatego tak często ulegamy dalszym prośbom osoby, której udało się wzbudzić w nas zaangażowanie. Kiedy zajmiemy już jakieś stanowisko, postępujemy zgodnie z nim. Robert Cialdini w swojej książce „Wywieranie wpływu na ludzi” przedstawia jako przykład oferowanie przez salon sprzedaży samochodu w bardzo korzystnej cenie. Jest ona tak atrakcyjna, że przekonuje klienta do dokonania zakupu. Sprzedawca stara się sprawić, aby kupujący jak najbardziej zaangażował się w transakcję: proponuje jazdę próbną, prosi o wypełnienie formularzy i ustalenie ważnych szczegółów umowy. Jednak tuż przed dokonaniem zakupu nagle okazuje się, że podana początkowo cena była błędem – np. nie doliczono do niej kosztów klimatyzacji. Co zrobisz w takim przypadku? Zrezygnujesz? Przecież wybrany samochód bardzo Ci się podoba, byłeś już przygotowany i rozentuzjazmowany myślą, że za parę chwil będzie Twój. Łatwiej pozostać konsekwentnym w swoim wyborze i choć powód, z którego chciałeś początkowo skorzystać z oferty – niska cena – zanikł, prawdopodobnie znajdziesz inne uzasadnienie i tak z niej nie zrezygnujesz. W opisanym przypadku sprzedawca zastosował technikę „niskiej piłki”. Skusił klienta rzekomym zyskiem, przekonując do zakupu, po czym tuż przed sfinalizowaniem wycofał go. Zaangażowanie nie znikło, bo gdy raz już na coś się zdecydujemy, zazwyczaj przestawiamy się na myślenie życzeniowe – zaczynamy skupiać się na wizji optymistycznego scenariusza i przestajemy zważać na negatywne przesłanki, czy też racjonalne przemyślenie sytuacji.
Jak jeszcze można wytłumaczyć fakt, że ta technika stosowana w wielu salonach samochodowych jest aż tak skuteczna? Trafiając na korzystną ofertę kierujemy się strategią zadowolenia – przeglądamy dostępne opcje i wybieramy pierwszą, która wydaje się dla nas wystarczająco satysfakcjonująca. Ludzie nie porównują wszystkich dostępnych możliwości pod każdym względem, gdyż jest to czasochłonne, a często po prostu niemożliwe do wykonania.
Czy zdarzyło Ci się wybuchnąć śmiechem po usłyszeniu kawału, z którego śmiała się cała grupka Twoich znajomych, choć tak naprawdę wcale Cię on nie rozbawił? Sposób, w jaki postępują inni ludzie, często stanowi podstawę naszego zachowania. Efekt ten nazywamy społecznym dowodem słuszności i nawiązuje on do teorii wpływu społecznego. Deutsch i Gerard wyodrębnili dwa jego rodzaje: wpływ informacyjny oraz wpływ normatywny. Pierwszy z nich występuje wtedy, gdy innych ludzi traktujemy jako źródło rzetelnych informacji i z tego powodu naśladujemy ich postępowanie. (Czy nie na tym opiera się masa naszych przekonań konsumenckich? Kupię dany produkt, bo inni też go wybierają, więc musi być dobry – nawet jeśli Ci „inni” to tylko niekoniecznie prawdziwe dane statystyczne podane w reklamie.) Drugi związany jest z konformizmem – postępujemy w dany sposób, aby podtrzymać więzi z grupą, na której nam zależy. (Kupię ubranie danej marki, bo wszystkie moje koleżanki bardzo ją lubią. Mój strój na pewno im się spodoba, jeśli będzie pochodził właśnie z tego sklepu). Jak widać często to my sami przyczyniamy się do rozkręcenia wielkich machin marketingowych. Robimy firmom większą reklamę, niż tą, którą same mogłyby sobie wypracować.
Kolejnym faktem, który pomaga nami manipulować jest świadomość tego, że ulegamy autorytetom. Dlaczego by nie kupić tej pasty do zębów, skoro reklamuje ją dentysta? On zna się na rzeczy, więc musi być dobra! – Często zapominamy, że to zwyczajna iluzja. Osoba, która w telewizji zakłada biały fartuch, może być zwykłym aktorem. Nasze zaufanie wzrasta, gdy wydaje się nam, że mamy do czynienia z ekspertem – widzimy tytuły lub symbole związane z daną dziedziną. Jeden z najbardziej znanych eksperymentów z psychologii społecznej, przeprowadzony przez Stanleya Milgrama (1974) ukazał, jak bardzo możemy być zaślepieni tym zaufaniem. Osoby biorące udział w eksperymencie zostały przekonane, iż biorą udział w badaniu związanym z wpływem kar na zapamiętywanie. Ich zadaniem było czytanie ciągu wyrazów, a następnie odpytywanie osoby siedzącej w sąsiednim pomieszczeniu – „ucznia” (w rzeczywistości pomocnik eksperymentatora) - kolejności usłyszanych słów. W razie popełnienia błędu miały naciskać przyciski, które raziły prądem. Każdy kolejny błąd, miał zostać ukarany zwiększonym o piętnaście woltów porażeniem. Nad wszystkim czuwał eksperymentator ubrany w biały kitel. Uczestnicy słuchali jego poleceń i zapewnień o bezpieczeństwie procedury. Karali „ucznia” nawet wtedy, gdy ten protestował i skarżył się na ból. 65% z uczestników eksperymentu wymierzyło śmiertelną ilość woltów, podążając za poleceniami rzekomego „eksperta”. Sytuacja zmieniła się, gdy w kolejnej wersji eksperymentu „autorytet” został wymieniony na „przypadkowego człowieka z ulicy”, który przekonywał naszych badanych o słuszności zadawania wysokich kar. Zdecydowana większość z nich nie ulegała naleganiom „nie-eksperta” i przerywała procedurę. Niech uświadomi nam to, jak bezmyślnie potrafimy ulegać osobom, które uważamy za wzorce, a nawet tym, którzy za takowe tylko się podają.
Promocja – 50% ceny - tylko do jutra! Wielka wyprzedaż - pospiesz się, zanim przegapisz okazję! – te słowa widzimy na każdym kroku. Dlaczego tak łatwo się na nie złapać? Odpowiedzią jest reguła niedostępności. Cenniejsze jest dla nas to, co uważamy za mniej dostępne, zwłaszcza jeśli konkurujemy o to z innymi osobami, a ograniczenie zostało wprowadzone stosunkowo niedawno. Według badań, brak dostępu do danego dobra sprawia, że zwiększamy jego ocenę (zjawisko upozytywnienia postawy). Dlaczego tak się dzieje? Rzeczy, które trudniej posiąść, są zazwyczaj o wiele bardziej cenne, więc zaczynamy dostrzegać, a wręcz przeceniać ich wartość. Jednocześnie możemy poczuć, że nasz wybór został ograniczony, przez co jeszcze bardziej pragniemy niedostępnego przedmiotu.
W takim przypadku często kierujemy się także regułą uproszczonych szans. Oceniamy dany przedmiot na podstawie tylko jednej, wybranej i najbardziej dostrzegalnej cechy – może być to np. cena. Pojawia się złudzenie koniunkcji - jeśli dany przedmiot jest drogi, automatycznie przypisujemy mu większe prawdopodobieństwo posiadania innych zalet z tym kojarzonych: może być porządny, oryginalny, wartościowy. Często jednak okazuje się, że jesteśmy w błędzie i dwa towary sprzedawane w diametralnie innych cenach tak naprawdę nie różnią się między sobą wyglądem, wytrzymałością a nawet ceną wykonania. Często jedynym różnicującym je elementem jest nazwa marki.
W jaki sposób można sprawić, że dany produkt będzie nam się kojarzył z czymś przyjemnym? Nie jest to takie trudne: Rozradowane dziecięce twarze i słodkie zwierzaki, które łapią nas za serce – tak często wykorzystywane w reklamie – to powołanie się na schemat dziecięcości. Składają się na niego wielkie oczy, małe noski, zaokrąglone policzki i inne cechy typowe dla małego dziecka. Wyzwalają w nas pozytywne emocje oraz instynktowne zachowania nastawione na udzielenie opieki.
Relaksująca muzyka, ukazywanie szczęśliwych osób, które uśmiech zawdzięczają reklamowanemu produktowi – wszystko to sprawia, że z daną reklamą wiążą się pozytywne skojarzenia. Zostają one „zakotwiczone” o nasze wyobrażenie danego produktu. Stanowi to specyficzną heurystykę – uproszczoną metodę podejmowania decyzji. Gdy mijamy dany produkt na półce, owe skojarzenia zostają automatycznie uruchomione.
Bardzo duży wpływ na nasze pozytywne skojarzenia ma też reklama ukryta, która różni się od tradycyjnej tym, iż nie zostajemy w niej poinformowani o tym, do czego służy dany produkt, lecz o tym jakie pragnienia i potrzeby możemy dzięki niemu zaspokoić. Staje się on obietnicą spełnienia marzeń, zostaje skojarzony z wysokim standardem, czy też przynależnością do elity. Jak często słyszymy, że jeśli posiądziemy daną rzecz, to staniemy się piękniejsi, szczęśliwsi, bardziej zauważani, poczujemy się jak w niebie. Prawdziwe cechy produktu zeszły na dalszy plan i zazwyczaj nie są poruszane w żadnym przekazie.
Czy to, że reklamami jesteśmy bombardowani na każdym kroku, nie sprawiło, że przestaliśmy być na nie podatni? Nie – efekt częstości działa! Z półek sklepowych znikają produkty tych marek, które najwięcej razy pojawiają się w reklamach (np. badania Hoyer’a: w supermarkecie, w którym znajdowało się 15 różnych proszków do prania: 72% kupujących zwracało uwagę tylko na jedno opakowanie, a tylko 11% na więcej niż dwa.) Dodatkowo oddziałuje tu heurystyka dostępności – przy wyborze produktów kierujemy się tymi przesłankami, które można łatwo wydobyć z pamięci, a ignorujemy te, które są trudno dostępne. Produkt na półce prawdopodobnie przypomni nam słowa zachwalającej reklamy, którą ciągle słyszymy. Może stać się to podstawą naszego wyboru.
Czy po przeczytaniu tego artykułu potrafisz sobie przypomnieć sytuacje, w których sprzedawcy stosowali na Tobie opisane sztuczki? Mam nadzieję, że w przyszłości będziesz w stanie je zauważyć i dzięki temu odmówisz udziału w manipulacyjnych gierkach. Nawet jeśli uważasz, że na Ciebie reklama nie działa, spróbuj się zastanowić, dlaczego używasz poszczególnych produktów. Wydają Ci się one pewne, znane, sprawdzone przez innych? Właśnie do tego zmierza marketingowa machina. Nie daj się w nią wciągnąć, bądź świadomym konsumentem.
Żyjesz jak co dzień, budzisz się, otwierasz oczy, witasz nowy dzień, wychodzisz z domu, chwilę potem znajdujesz się na zatłoczonej ulicy, mijasz setki nieznajomych twarzy i mkniesz dalej, słuchając muzyki albo słuchając siebie. Uczysz się, być może pracujesz, podążasz pewną drogą, a ta często przypomina loterię – albo wygrasz i osiągniesz cel albo przegrasz i stracisz wszystko. Jesteś człowiekiem, jak każdy- jak kobieta, która zapytała Cię dziś o drogę, jak mężczyzna, który zaoferował Ci pomoc, jak ja - autorka artykułu, która pyta: czy potrafisz jeszcze marzyć? czy nadal masz w sobie żywe fantazje i piękne aspiracje, które dają Ci wytchnienie i nadzieję na lepsze jutro?
Przypomnij sobie siebie sprzed lat. Siebie jako małe, rozkoszne i beztroskie, ciekawe świata dziecko. Jak wspaniale było wtedy marzyć, sięgać do wyobraźni po coraz to nowe pragnienia, dotykać ich, nadawać im odpowiedni kształt i kolor. Tak łatwo Ci to przychodziło, było takie naturalne, takie oczywiste. Lubiłeś to robić, prawda? Bez wątpienia była to znakomita i wciągająca zabawa, a przy okazji trening dla Twojej wyobraźni.
A dzisiaj? Dzisiaj jesteś dojrzałym, statecznym człowiekiem, odpowiedzialnym, ale i często zabieganym dorosłym. Być może przestałeś sięgać do swojej wyobraźni, być może porzuciłeś marzenia, bo przecież to tylko dziecięce mrzonki i złudne fantazje, które nigdy się nie spełnią – więc po co tracić czas, którego i tak wciąż brakuje. Jeśli tak właśnie się stało, zachęcam Cię, abyś powrócił do marzeń – one nadal jeszcze tlą się gdzieś w Twoim wnętrzu, abyś na nowo odkrył ich niepowtarzalny smak i potężną moc. Dlaczego? „Jak człowiek nie marzy, umiera” *[1] – i niech stanie się to dla nas najlepszym uzasadnieniem, największą motywacją.
A co jeśli żyjesz w zgodzie ze swoją wyobraźnią? Co jeśli nigdy nie porzuciłeś swoich pragnień i aspiracji? Co jeśli masz marzenie? A więc jesteś szczęściarzem! Realizujesz siebie, stawiasz pierwsze kroki, kreując swoje życie takim, jakim chciałbyś, aby było. Poniekąd osiągnąłeś już bardzo istotny i bardzo prywatny sukces - marzysz… a więc prawdziwie żyjesz, oddychasz pełną piersią, dbasz o swoje wnętrze, pielęgnujesz duszę. W ten właśnie sposób tworzysz niepowtarzalną pełnię. Wszystko to dodaje Ci sił, abyś wytrwał w walce o swój świat, świat w pełni prawdziwy choć zrodzony ze szczerych marzeń.
Jak powiedziała kiedyś Lidia Jasińska: „Marzyć, oznacza pragnąć gwiazdki z nieba. Działać – to wiedzieć której” *[2]. Ty stworzyłeś solidne fundamenty, wiesz już czego chcesz – której gwiazdki. Teraz najważniejsze jest, abyś nie zrezygnował i nie pozostawał jedynie na etapie marzeń, abyś chciał się rozwijać i czynić swoje życie wciąż lepszym, bo „marzenia się spełniają, ale nigdy tym, którzy tylko marzą” *[3]. Podążając za marzeniami, nie możesz stawiać przed sobą sztucznych barier, tworzyć bezpodstawnych ograniczeń. Daj sobie prawo do sięgania wciąż wyżej, do podążania wciąż dalej.
Kiedy podejmiesz już ostateczną decyzję – „Tak, chcę, aby to konkretne marzenie czy pragnienie spełniło się” - wyznacz mu cel, zaangażuj się i zacznij działać. Sprawdzaj wszystkie możliwości, wykorzystuj wszystkie szanse. Bądź odważny, przecież tutaj chodzi o Ciebie – kto zawalczy o Twoje pragnienia, jeśli nie Ty sam? Owszem, mogą zdarzyć się niepowodzenia, klęski. Nikt nie jest w stanie ich uniknąć. Ale najważniejsze, że wiesz, o co walczysz, że znasz cenę tego, co chcesz osiągnąć. Nawet jeśli się potkniesz, wstań – przecież masz w sobie siłę, a upadek tylko Cię wzmocni, zdobędziesz cenne doświadczenia, lepiej poznasz samego siebie.
Przy realizacji konkretnych marzeń bardzo pomocne może okazać się ich spisywanie oraz przepisywanie. Na karteczce zapisujemy wybrane pragnienia i cele. Nie powinno być ich jednak więcej niż 10, abyśmy mogli lepiej się skupić na tym, co dla nas najważniejsze i realizować swoje aspiracje etapowo, bez niepotrzebnego pośpiechu i presji. Do każdego marzenia dopisujemy czas, jaki dajemy sobie na jego osiągnięcie - na przykład: „Zrobię kurs języka angielskiego do 10 kwietnia”. Takie nasze krótkie „notatki z marzeń” staramy się jak najczęściej przepisywać – najlepiej codziennie. Dzięki temu nasze myśli będą się skupiały wokół tego, co najistotniejsze, podświadomie będziemy do tego dążyć, mobilizować swoje siły i inwestować je w działania. Spisane pragnienia nabierają naprawdę wielkiej mocy – ciągle nam o sobie przypominają, wchodzą w krew niczym najcenniejsza mantra. W dodatku traktujemy je poważniej niż te niezapisane, będące jedynie składową ulotnych słów.
Oprócz zapisywania możemy wykorzystać również wizualizację. Powinniśmy jak najczęściej wyobrażać sobie siebie, takimi, jakimi chcielibyśmy być oraz sytuację taką, jaką chcielibyśmy, aby była. Wizualizacje są bardzo pomocne. Pozwalają określić kierunek, w jakim chcemy podążać, ale przystosowują także nasze myślenie, przyzwyczajają nas do funkcjonowania w tych nowych warunkach, do których osiągnięcia dążymy. Mówiąc w skrócie, stawiają nas w pozycji zwycięzcy – człowieka spełnionego i szczęśliwego, który sam kształtuje swoje życie.
Wiesz już, co powinieneś robić ze swoim marzeniem, w jaki sposób je urzeczywistniać. Możesz uznać, że łatwo jest powiedzieć, trudniej zaś cokolwiek zrobić. Możesz stwierdzić też, że Twoje pragnienia są zupełnie nierealne albo zwyczajnie przestraszyć się radykalnych zmian i nowych wyzwań, jakie niesie za sobą spełnianie marzeń. Rozumiem Cię, chcesz czuć się bezpiecznie. Czasem wydaje nam się, że lepiej jeśli pozostaniemy w sferze marzeń, po co ryzykować popełnieniem błędu? Po co cierpieć i przeżywać kolejne zawody? Ale czy bojąc się ciągle tego, co nieznane, będziesz szczęśliwy? Pomyśl… wycofując się, być może tracisz szansę na życie, o jakim od zawsze marzyłeś. Czyż nie lepiej, patrząc w lustro, przyznać: „Ok, może nie wszystko wyszło tak, jakbym tego chciał, ale zrobiłem co mogłem, walczyłem o siebie do końca, nie poddałem się” niż zadręczać się nieprzyjemnymi myślami i z poczuciem winy wciąż sobie powtarzać: „Może gdybym wtedy spróbował, dzisiaj byłoby inaczej? Może coś bym osiągnął, może byłbym człowiekiem spełnionym?”. Wszystko zależy od Ciebie. To Ty podejmiesz decyzję, czy chcesz o siebie zawalczyć, czy wolisz zamknąć się w swoim dotychczasowym świecie. Ale może warto dać szansę tym pragnieniom, które się w nas rodzą? Perspektywa dążenia do ich osiągnięcia bywa przerażająca, ale wyobraź sobie efekty… . Nie musisz się z niczym spieszyć, to Twoje życie, Ty nadasz mu rytm. Możesz wszystko planować powoli – krok po kroku – każdy z tych nawet najmniejszych kroczków jest istotny, bo każdy zbliża Cię do celu. Dlatego tak ważne jest, abyś dostrzegał i nagradzał siebie za te nawet najskromniejsze sukcesy i dokonania.
Marzenia potrafią być niezwykle inspirujące. Nieraz w mgnieniu oka wyzwalają w nas wielkie pokłady entuzjazmu i motywacji, rozbudzają tę cząstkę nas, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Takie odkrywanie i stopniowe realizowanie siebie jest bardzo wyjątkową i fascynującą podróżą! Warto w nią wyruszyć… choćby po to, żeby siebie zrozumieć, w pełni zaakceptować i pokochać. Po to, żeby odkryć swój ukryty potencjał i móc go wykorzystać. A w końcu po to, żeby ze zwykłego kawałeczka węgla obleczonego w marzenia móc przeobrazić się w prawdziwy brylant zakorzeniony w upragnionej rzeczywistości.
Szczerze zachęcam każdego z Was, aby sięgać wciąż wyżej i jak to określił Joseph Conrad – „iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem, i tak zawsze aż do końca” *[4]. Przecież jeszcze nikt nie rozbił się o niebo!
Powodzenia w realizacji marzeń! Powodzenia w realizacji siebie!
Jestem chory, smutny i samotny
Boli mnie i chyba się pogorszy
Biorę leki nadzienne
i leki nasenne
Już zawsze tak będzie?
No to beznadziejnie
Na śniadanie zapijam klina
Gdzie jest moja serotonina?
Czuję się kaleki i ręce mam ciężkie
z apteki na recepty nie dadzą mi więcej
nie umiem ponownie posklejać się w całość
wysypało się ze mnie i nic nie zostało
I mam depresję
a mieć jej nie chcę
Zgubiłem szczęście
wszystko to bezsens
Kto mi ją zabrał? Czyja to wina?
Gdzie jest moja serotonina?
Luxtorpeda: „Serotonina”[1]
Przytoczona piosenka w artystyczny sposób porusza kwestię wpływu niedoboru serotoniny na depresję. W tej pracy postaram się przybliżyć, czym jest serotonina, jak działa i co zrobić, by w naturalny sposób pozwolić swojemu mózgowi skorzystać z jej dobrodziejstw.
Czym najczęściej leczy się depresję? Każdy chyba słyszał o Prozacu – sztandarowym antydepresancie, zwanym czasem przez niektórych „pigułką szczęścia”... Jego głównym składnikiem jest fluoksetyna, która jest inhibitorem wychwytu zwrotnego serotoniny.
A teraz po ludzku. Serotonina jest jednym z neuroprzekaźników – czyli substancją chemiczną, która pośredniczy w przenoszeniu informacji z jednej części mózgu do innej poprzez przekazywanie pobudzenia między kolejnymi neuronami. Synapsa (końcówka) jednego neuronu (presynaptycznego) wydziela serotoninę do szczeliny międzysynaptycznej, a receptory na synapsie drugiego neuronu (postsynaptycznego) ją z tej szczeliny wychwytują. Można powiedzieć, że w ten sposób pierwszy neuron przekazuje drugiemu informacje. Potem następuje tzw. wychwyt zwrotny, który polega na tym, że neuron presynaptyczny z powrotem wchłania serotoninę ze szczeliny międzysynaptycznej, żeby później móc ją ponownie wykorzystać. Jeśli zahamuje się wychwyt zwrotny, serotonina pozostaje w szczelinie międzysynaptycznej i mocniej pobudza receptory neuronu postsynaptycznego – czyli działa silniej i dłużej. To właśnie powoduje w mózgu Prozac.
Skoro więc wszystko kręci się wokół serotoniny, to wyjaśnijmy sobie, skąd ona się bierze i jak działa. Czasem nazywana jest „hormonem szczęścia”, ale jej prawdziwa, chemiczna nazwa to 5-hydroksytryptamina (5-HT). [3] Wytwarzana jest z jednego z aminokwasów egzogennych (takich, których organizm sam nie umie wytworzyć i trzeba mu je dostarczać z zewnątrz) – tryptofanu. Serotonina znajdująca się w mózgu wpływa na nastrój (pozytywnie), na sen, potrzeby seksualne, apetyt, odczuwanie bólu, regulację temperatury organizmu...
Jakie są objawy epizodu depresji? Według klasyfikacji ICD-10 są to m.in. obniżony nastrój, spadek zadowolenia, wcześniejsze poranne budzenie się, osłabiony popęd seksualny, wyraźny spadek apetytu. [4] Widać podobieństwa? Serotonina odgrywa rolę nie tylko w leczeniu depresji. Badania wykazały, że ma znaczenie również dla prawdopodobieństwa zachorowania na nią. [5] Niedobór tryptofanu (a co za tym idzie – serotoniny) po pewnym czasie wywołuje stany depresyjne. Serotonina zapobiega depresji także w sposób pośredni – poprzez poprawianie nastroju. Stale dobry nastrój jest predyktorem wyższej jakości życia – a tym samym, poprzez szereg czynników pośredniczących, wpływa na obniżenie ryzyka zachorowania na depresję. Skoro to takie cudo, to czy wszyscy powinniśmy od razu pójść do lekarza i poprosić o receptę? Nie trzeba. Można to zrobić naturalnie.
Dieta to zagadnienie bardziej złożone. Niestety nieprawdziwe są różne internetowe doniesienia, jakoby jedzenie wysokobiałkowych pokarmów miało zwiększyć poziom serotoniny w mózgu. Co prawda tryptofan (aminokwas, z którego wytwarzana jest w organizmie serotonina) w pewnych pokarmach znajduje się w większych ilościach niż w innych, jednak jego ilość w pożywieniu nie przekłada się ilość mózgowej serotoniny, ponieważ organizm wchłania najpierw inne aminokwasy, których jest więcej (tryptofanu w białkach jest stosunkowo mniej niż innych aminokwasów egzogennych, a aminokwasy „konkurują ze sobą”, żeby dostać się do mózgu – więcej przedostaje się tych, których stężenie jest wyższe). Nie pomogą nam też pokarmy zawierające samą serotoninę (np. banany), bo nie przechodzi ona przez barierę krew-mózg. Stosunkowo większa ilość tryptofanu znajduje się tylko w pewnym podrzędnym białku w mleku, jednak nie ma to większego praktycznego znaczenia. Aby więc zwiększyć poziom serotoniny, trzebaby przyjmować sam tryptofan w tabletkach, bądź w odpowiedni sposób modyfikować żywność. [5] Inne źródła podają jednak, że jest na to pewien sposób – obniżyć poziom innych aminokwasów w osoczu na rzecz tryptofanu. Jak? Podobno poprzez spożywanie większej ilości węglowodanów, co powoduje z kolei zwiększenie wydzielania insuliny, która wspomaga wchłanianie aminokwasów „konkurujących” z tryptofanem, a tym samym zwiększa jego stosunkową ilość i szanse na dostanie się do mózgu. [2] To w pewien sposób mogłoby tłumaczyć poprawę nastroju po zjedzeniu czekolady.
Podsumowując, serotonina jest neuroprzekaźnikiem, którego ilość w mózgu ma istotny wpływ na wiele ważnych funkcji życiowych, w tym też na dobry nastrój – a co za tym idzie, na jakość życia jednostki. Niedobory serotoniny powodują depresję, zaś zwiększenie jej ilości w mózgu działa antydepresyjnie. Ilość serotoniny można zwiększać poprzez podawanie leków na bazie fluoksetyny albo też naturalnymi metodami – poprzez dobry nastrój, naświetlanie (najlepiej naturalnym światłem słonecznym), ćwiczenia fizyczne i dietę obfitą w węglowodany. Zatem... Niezawodna recepta na dobry nastrój: kostka czekolady, pozytywne nastawienie i energiczny spacer po parku w świetle dziennym :)