Henry Markram przekonuje, że tajemnica umysłu może zostać rozwikłana - już niedługo. Choroby umysłowe, pamięć, postrzeganie: wszystkie wynikają z aktywności neuronów i sygnałów elektrycznych. Henry Markram zamierza znaleźć wszystko to w superkomputerze, który zamodeluje wszystkie 100.000.000.000.000 synaps mózgu.
Uwaga: POLSKIE NAPISY
Każdego ranka budzimy się i odzyskujemy świadomość, to niesamowite, ale co tak naprawdę odzyskujemy? Neurobiolog Antonio Damasio posłuży się tym prostym pytaniem, by przybliżyć nam sposób, w jaki nasze mózgi kreują nasze poczucie własnego Ja.
Uwaga: WYKŁAD W JĘZYKU ANGIELSKIM (brak polskich napisów)
Jak mówi powiedzenie, każdy medal ma dwie strony, a Derek Sivers w 2 minuty w zaskakujący sposób udowodni, że to prawda.
Uwaga: POLSKIE NAPISY
Dlaczego ludzie odnoszą sukces? Bo są mądrzy? A może mają szczęście? Ani jedno, ani drugie. Analityk Richard St. John skondensował lata rozmów w trzyminutowym wystąpieniu o prawdziwym sekrecie sukcesu.
Uwaga: POLSKIE NAPISY
Równowaga między życiem a pracą, powiada Nigel Marsh, jest zbyt ważna by pozostawiać ją w rękach twojego pracodawcy. W czasie TEDxSydney, Marsh opowiada o dniu idealnie równoważącym czas dla rodziny, czas wolny i produktywność - i poruszająco zachęca do jego wprowadzenia go w życie.
Uwaga: POLSKIE NAPISY
W jaki sposób zrozumieć funkcjonowanie mózgu? Tak samo jak uczymy się żyć w mieście: poprzez zrobienie mapy. W tym niesamowitym pod względem wizualnym wykładzie, Allan Jones pokazuje jak jego zespół wykonuje mapowanie, by sprawdzić które geny są włączane w każdym z niewielkich obszarów i jak to wszystko jest połączone.
Uwaga: POLSKIE NAPISY
Historie psychopatycznych zabójców są podstawą wielu popularnych filmów telewizyjnych i kinowych, lecz co tak naprawdę stanowi ich istotę? Neurobiolog, Jim Fallon, opowiada o skanach mózgu i analize genetycznej, za pomocą których odkrywa prawdziwą naturę morderstw.
Uwaga: POLSKIE NAPISY
Wyobraź sobie, że nie potrafisz mówić. Proste słowa, które wcześniej wypowiadałeś automatycznie teraz sprawiają ci trudność, wymawiasz coś co już ich nie przypomina. Czasami nawet sobie tego nie uświadamiasz. Nie potrafisz zamówić kawy, rozmawiać z przyjaciółmi. Nie potrafisz wyrazić swojej radości albo powiedzieć o tym, że jest ci źle.
Wyobraź sobie, że twoja mowa jest pozbawiona płynności, właściwej intonacji, mówisz powoli, używasz tylko kilku słów, co sprawia, że całość wypowiedzi ma postać stylu telegraficznego. Inni mają problem ze zrozumieniem tego co chcesz powiedzieć, ale ty rozumiesz ich doskonale. Po pewnym czasie przestajesz mówić. Nie odzywasz się. Milczysz. Wstydzisz się. A przecież człowiek musi mówić.
Powyższa charakterystyka wiąże się ze stanem uszkodzenia mózgu i jest jedną z odmian afazji, mianowicie afazji ruchowej. W naszym mózgu, a dokładniej w płacie czołowym znajduje się ośrodek ruchowy mowy tzw. ośrodek Broca, który odpowiada za prawidłowe jej generowanie. To właśnie jego uszkodzenie powoduje afazję ruchową, która charakteryzuje się trudnościami w płynnym nadawaniu mowy. Osoba zwykle potrafi wymówić poszczególne sylaby i głoski, ale ma problemy z wymówieniem ich ciągu. Jej mowa jest niewyraźna i przerywana. Zasób słów jest bardzo ubogi, ponadto słowa często są zniekształcone, nie są prawidłowo odmieniane, brakuje im właściwej intonacji. Osoba zawsze ma całkowitą świadomość problemów związanych z własną mową. Potrafi prawidłowo reagować na adresowane do niej proste informacje i polecenia, może mieć jednak problem ze zrozumieniem zdań złożonych, które wymagają analizy ich składni.
Inny rodzaj afazji wiąże się z uszkodzeniem ośrodka Wernickego w płacie skroniowym, który odpowiada za tzw. słuch fonematyczny, czyli zdolność odbioru ludzkiej mowy. Chorzy z tą odmianą afazji wykazują znaczne upośledzenie odbioru mowy, czyli nie rozumieją wypowiedzi innych osób, które są do nich adresowane. Często dochodzi również do zniekształcania własnych wypowiedzi. Jednocześnie osoba nie zdaje sobie sprawy z tego zaburzenia. Może posługiwać się prawidłowymi słowami pod względem brzmienia, ale używać ich niewłaściwie np. mówi „kura” zamiast „góra”. Oprócz tego w jej wypowiedziach pojawiają się neologizmy albo określenia wieloznaczne np. „te rzeczy” przez co jej mowa staje się treściowo pusta. Dochodzą do tego błędy składniowe tzw. paragramatyzmy, które polegają na niewłaściwym umiejscowieniu poszczególnych części zdania. Mimo tych nieprawidłowości, jej mowa jest płynna i kiedy się ją słyszy można odnieść wrażenie, że chory mówi obcym nieznanym językiem. Nieprawidłowe pozostaje również czytanie i pisanie.
Za jedną z odmian afazji czuciowej bywa uważana afazja amnestyczna, która charakteryzuje się niemożnością nazywania przedmiotów. Osoba określa przedmioty w sposób opisowy, np. zamiast „pióro” mówi „do pisania”. Jeśli podpowie się jej nazwę natychmiast je sobie przypomina. Część badaczy twierdzi, że afazja amnestyczna jest wynikiem upośledzenia formowania pojęć. Słowo przestaje być symbolem i staje się tylko bodźcem akustycznym, skojarzonym z przedmiotem, przykładowo osoba nie zdaje sobie sprawy, że ta sama nazwa „nóż” może oznaczać przyrząd do krojenia jabłek, do smarowania chleba i do temperowania ołówka.
Najczęstszą przyczyną afazji jest udar mózgu, nowotwór lub uraz. Może do niej dojść również w wyniku procesów neurodegeneracyjnych jak przykładowo w chorobie Alzheimera. We wczesnych etapach rozwoju tego zaburzenia często można obserwować długie pauzy na początku zdań i na granicy między nimi, osoba nie kończy fraz, powszechne jest u niej zjawisko „na końcu języka” co wiąże się również z narastającymi deficytami pamięci.
Wyobraź sobie, że nie potrafisz mówić. Turskawki, chitara, kabapa, to słowa, które wypowiadasz (przykładowe mechanizmy fonetyczne afazji). Zamiast „noc” mówisz „ciemno”. „Tak” i „nie” to słowa za pomocą, których komunikujesz się ze światem. Czasami masz jedno słowo, które powtarzasz niezależnie od okoliczności (to tzw. embol). Tracisz coś co miałeś od urodzenia. Umiejętność odróżniania fonemów, czyli dźwięków należących do repertuaru ludzkiej mowy pojawia się u noworodka już około 2 miesiąca. Większość dzieci pierwsze wyrazy wypowiada między 9, a 12 miesiącem życia. Zasób słownictwa powoli rośnie, aż do znajomości około 50 słów w wieku 2 lat. Od tego czasu do 6 roku życia proces ten przyśpiesza do7-9 wyrazów dziennie. Nabywanie i kształtowanie się mowy przypada na okres największej plastyczności układu nerwowego, kiedy powstają i utrwalają się połączenia między synapsami. Okres ten rozpoczyna się tuż po narodzeniu i dla mechanizmów mowy trwa do około 13 roku życia (dlatego m.in. nauka drugiego języka w tym okresie jest skuteczniejsza). U około 98% ludzi praworęcznych, a także u 70% leworęcznych ośrodki mowy są zlokalizowane w lewej półkuli, dlatego jej uszkodzenia, oprócz wspomnianej afazji, objawia się również w postaci niedowładu prawych kończyn (to tzw. lateralizacja, lewa półkula odpowiada za prawą stronę ciała). Półkula lewa jest półkulą dominującą i specjalizuje się właśnie w tzw. myśleniu słownym (w przeciwieństwie do prawej, która lepiej radzi sobie z zadaniami w których potrzebna jest przestrzenna ocena sytuacji).
Jak wygląda życie bez mowy? Mówienie to dla nas czynność tak oczywista, że przestajemy ją zauważać. Doceniamy je wtedy, kiedy ją tracimy (zresztą jak większość rzeczy ). Austriacki filozof, Ludwig Wittgenstein powiedział kiedyś, że granice języka oznaczają granice świata. Świat chorych na afazję się skurczył, nasz pozostaje otwarty. Powiedz coś.
Trudno zaprzeczyć stwierdzeniu, że kłamstwo spowszedniało. Traktuje się je jako kolejną umiejętność komunikacyjną, jako sztukę tworzenia fikcji, czasami jednak wkraczającą w obszar problemów prawnych czy filozoficznych. Nie ma chyba nikogo, kto by w swoim życiu nie skłamał. Kłamią dzieci już w wieku 3-4 lat, gdy tylko zaczynają funkcjonować w grupie rówieśników. Nie oznacza to jednak, że żłobki i przedszkola wypełnione są małymi socjopatami. Ważne jest rozróżnienie, jaki charakter ma kłamstwo i dlaczego tak często wprowadzamy w błąd innych i samych siebie. Jak się okazuje, termin „kłamstwo” nie był tak samo rozumiany na przestrzeni wieków. Starożytni Grecy utożsamiali je z umiejętnością tworzenia fikcji – pięknych, zmyślonych historii. Wystarczy powołać się na postać Odyseusza, księcia wśród łgarzy, którego niezwykła przebiegłość ratowała z licznych opresji. Nikt nie zgłaszał poważniejszych wątpliwości moralnych w stosunku do mijania się z prawdą, dopóki św. Augustyn, ojciec i doktor Kościoła, nie ogłosił, że jest ono kategorycznym i niewybaczalnym złem. Może to tłumaczyć, skąd u nas taki rozdźwięk w podejściu do kłamstwa – na samo brzmienie tego słowa wzbiera w nas święte oburzenie, jednak jak pogodzić to z faktem, że zdarza nam się oszukiwać od 2 do nawet 200 razy dziennie?
A ta sztuka do najłatwiejszych, mimo wszystko, nie należy. Co zatem dzieje się w naszych głowach, gdy dopuszczamy się kłamstwa? Jest to proces niezwykle złożony, a więc wymagający wysiłku. Wymaga większego zaangażowania intelektualnego, sprawnej pamięci i olbrzymiej samokontroli. Kłamca musi monitorować nie tylko to, co faktycznie miało miejsce, lecz również fikcyjną wersję zdarzeń i raz po raz sprawdzać w umyśle, czy prezentowane komuś informacje są zgodne z poprzednio przekazanymi sądami. Osoba mówiąca prawdę nie musi przejmować się kontrolą wygłaszanych sądów, gdyż zaistniałe fakty same dbają o swoją zgodność.
Jeśli nasz kłamczuch, chce nas wprowadzić w błąd, musi sprawdzać czy fałszywe stwierdzenia są ze sobą zgodne. Jeśli serwuje nam 10 zdaniowy wymysł, dokonuje on dziesięciu czynności kontrolujących wewnętrzną spójność. Następnie musi porównać każde zdanie z pozostałymi. To już kolejne 45 operacji. Jednak o ile dwa zdania będą się ze sobą zgadzały, to co jeżeli zestawienie trzech lub czterech pozycji wykaże niespójność? Kłamca by być pewnym, że jego przekaz będzie wiarygodny, musiałby porównywać ze sobą odpowiednio wszystkie trójki, czwórki i piątki. Razem daje to liczbę 1023 kombinacji! Nie lada wyzwanie. Lecz taki przeciętny adept kłamania nie musi porównywać ze sobą wszystkich logicznych operacji. Najczęściej wie, które zdania są nieprawdziwe i z jakimi pozostałymi może je zestawić odbiorca. Stawia to osobę próbującą zdemaskować kłamcę w gorszej sytuacji, bo to ona musi weryfikować większą ilość kombinacji.
Akt kłamstwa nie jest jednostronny. Prowadzi on do wyciągania wniosków z wypowiedzi u odbiorcy. A te są trudniejsze do przewidzenia przez łgarza. Weteran kłamania powinien jednakże starać się przewidywać wnioski wyprowadzane przez odbiorcę, a na każdą wątpliwość odpowiadać kolejnymi fałszywymi sądami. Do obrony jednego obrazu rzeczywistości musi on tworzyć obrazy dodatkowe, a im ich więcej, tym większe prawdopodobieństwo, że ta misternie układana konstrukcja rozleci się jak domek z kart.
Gdy zostawimy w spokoju wszystkie zagadnienia związane z funkcjonowaniem intelektualnym, pozostanie jeszcze sfera naszych emocji. W procesie wychowania uczymy się społecznych norm zachowania. Dowiadujemy się co możemy robić, a co jest zabronione. Te nakazy i zakazy są nam narzucone z zewnątrz. Później jednak ulegają internalizacji, czyli zostają uznane za własne. Gdy to nastąpi, każde odstępstwo od uwewnętrznionych norm (np. „być prawdomównym”) powoduje wystąpienie nieprzyjemnego stanu emocjonalnego. Tworzący się wespół z normami rozwój moralny będzie odpowiadał za lęk przed karą czy odrzuceniem ze strony innych, by wreszcie upominać nas poprzez wstyd, poczucie winy i wyrzuty sumienia. Oszukiwanie u większości normalnych ludzi jest siłą rzeczy powiązane z emocjami, które odpowiadają za nasze zachowanie. Jeśli z jakichś przyczyn u osoby kłamiącej nie występują wyżej wymienione stany emocjonalne, mogą pojawić się inne – np. strach przed zdemaskowaniem. Bycie świadomym całego bagażu norm i konsekwencji kłamstwa znacząco potęguje poziom pobudzenia emocjonalnego u osoby, która się nim posługuje. A to zwrotnie wpływa na jego sprawność przetwarzania informacji i jakość przekazywanego komunikatu.
Całość komunikacji międzyludzkiej można podzielić na komunikację werbalną i niewerbalną. Porozumiewanie niewerbalne jest związane z przekazami słownymi, z kolei komunikacja niewerbalna obejmuje całość naszych postaw i zachowań z pominięciem słów. Obejmuje ona: wygląd fizyczny, ruch ciała, gesty, wyraz twarzy, ruch oczu, dotyk, głos. Przy jej użyciu przekazujemy innym swoje postawy, emocje, stosunek do otoczenia. Poza tym wspomaga ona komunikację językową lub czasami ją zastępuje. Stwarza to pole do działania dla wszelkiej maści krętaczy, jednak dzielna armia naukowców staje ramię w ramię z prawdą i podpowiada nam jak zdemaskować kłamców.
Oszustwa można podzielić ze względu na kaliber, który może być mniejszy lub większy. W związku z tym wyróżnia się niewerbalny typ I i typ II. Oszuści typu I charakteryzują się trzema głównymi cechami:
Świadomie mogą kontrolować przynajmniej niektóre niewerbalne sygnały, które mogą zdradzić ich prawdziwe intencje. A ponieważ ich poziom lęku jest niski, skupiają się na kierowaniu wrażenia, bez udziału poczucia winy. Mówiąc w skrócie kontrolują tylko te niewerbalne sygnały, które ich zdaniem mogą ujawnić kłamstwo.
Jeśli chcesz u takich osób wykrywać kłamstwa musisz zdecydować się, którą grupę sygnałów niewerbalnych przestudiujesz najdokładniej.
Oszuści typu II to osoby, dla których (1) konsekwencja wpadki może być bardzo poważna, dlatego też (2) kontynuują swoje kłamstwo przez dłuższy okres czasu. Mogą to być oszuści podatkowi, osoby zdradzające małżonków, alkoholicy starający się ukryć swój nałóg, pracownicy okradający swoich pracodawców. Osoby te doświadczają wysokiego poziomu lęku, więc są bardziej niespokojne niż oszuści typu I. Dane na temat ich zachowań niewerbalnych udało się ustalić głównie z opisu przesłuchań od osób zajmujących się sprawami kryminalnymi. Wykazano, że najskuteczniejszymi sygnałami wskazującymi na oszukiwanie są:
Istotne jest to, że przesłuchujący wyciągali wnioski o kłamstwach nie z pojedynczych sygnałów, lecz z ich grup.
Powody dla których ludzie kłamią są bardzo różnorodne, a ich liczba w niektórych spisach dochodzi aż do 40 motywów. W pewnym badaniu przeprowadzonym na University of Massachusetts wykazano, że podczas 10-minutowej rozmowy 60% badanych skłamało co najmniej raz. Prowadzący badania prof. Robert Feldman przytacza taki oto komentarz: „Ludzie nie zdają sobie sprawy z większości tych kłamstw. Gdy pokazaliśmy im nagrania tych rozmów wykonane ukrytą kamerą, byli zaskoczeni, że tak często próbowali wprowadzić rozmówce w błąd”. Czyżby więc mózg stosował autocenzurę naszych kłamstw?
W jednym z pierwszych badań empirycznych nad kłamstwem przeprowadzonym w latach 60. ubiegłego wieku przez R. Wolka i A. Hanleya, uznano, że współcześnie żyjący ludzie są gotowi uznawać celowe wprowadzanie w błąd jako nieodzowny element codziennej komunikacji. Kolejne doświadczenia utwierdziły nas w przekonaniu, że kłamanie podczas rozmów występuje nie tylko na porządku dziennym, ale jest również akceptowane społecznie.
W 1996 roku zespół harwardzkich psychologów przeprowadził kolejne kompleksowe badanie na ten temat. Jednym z rezultatów było ustalenie, że aż 80% wypowiadanych kłamstw dotyczyło ich autorów. Zmieniamy prawdę na ogół o sobie, a naszym głównym motywem jest ochrona bądź podwyższenie samooceny. Nasze kłamstwa najczęściej przynoszą korzyści psychologiczne takie jak: wywarcie korzystnego wrażenia na innych, obrona siebie przed zakłopotaniem czy uniknięcie konfliktu.
Przedstawię teraz klasyfikację motywów kłamstw utworzoną przez Tomasza Witkowskiego. Wyróżnia on:
Kiedy spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy trwają w toksycznych, często przemocowych związkach; gdy rozmawiamy z kimś kto przewlekle pozostaje na bezrobotnym lub zastanawiamy się dlaczego niektórzy żyją w skrajnym ubóstwie czy są bezdomni, przez myśl przechodzi nam niedowierzanie, a nawet i złość, że te osoby nic nie robią ze swoim życiem.
Jak to się dzieje, że kobieta godzi się na trwanie w związku z mężem alkoholikiem? Jak to jest, że po kolejnej awanturze, posiniaczona i upokorzona, nic nie robi? Często radzimy: „odejdź od niego!”, „postaw się”, „nie dawaj sobą pomiatać!”, „zrób cokolwiek…” ale bez efektu. No może poza tym, że tracimy kontakt z taką osobą…
Próbując wytłumaczyć bierność powyższych zachowań można odwołać się do zjawiska wyuczonej bezradności. Na czym ono polega, skoro ma tak wielką, praktycznie destrukcyjną moc?
Teoria ta została sformułowana przez amerykańskiego psychologa Martina Seligmana, który przez wiele lat pracował nad wyjaśnieniem mechanizmu powstawania bierności i rezygnacji.
Martin Seligman (1967) umieszczał psy w klatkach tak, aby nie mogły one uniknąć porażenia prądem elektrycznym. Po pewnym czasie i kilkunastu nieskutecznych próbach uniknięcia bólu, psy się poddawały – kładły na podłodze i biernie znosiły cierpienie. W pierwszej części eksperymentu (całkowity brak kontroli) wszystkie zwierzęta umierały z powodu apatii i niechęci do jedzenia. W innej grupie badawczej wykazano, że zwierzęta nie podejmują prób odzyskania kontroli nawet wtedy, gdy przeniesiono je do klatki, z której mogły łatwo uciec, przeskakując barierkę. Nawet wtedy gdy zrezygnowanego psa siłą przeciągnięto przez przeszkodę pokazując mu, że druga strona jest bezpieczna, psy nie powtarzały tego zachowania samodzielnie.
Seligman wykazał, że poczucie bezradności powstaje wtedy, gdy organizm uczy się w wyniku wcześniejszych doświadczeń, że jego reakcje nie mają żadnego wpływu na szkodliwe, awersyjne czy traumatyczne oddziaływania środowiska. Powtarzanie się wydarzeń w ciągu życia, w którym człowiek czuje się bezradny, prowadzi do wyuczonej bezradności. Wyuczona bezradność jest poddaniem się, zaprzestaniem działania, które wynika z przekonania, że cokolwiek zrobimy nie będzie to miało żadnego znaczenia.
Nakładanie się na siebie niekorzystnych doświadczeń odgrywa istotną rolę w powstawaniu i ujawnianiu się tego syndromu. Wyuczona bezradność prowadzi do:
Wśród negatywnych skutków wyuczonej bezradności można wymienić: trudności w uczeniu się, izolację społeczną, różne zaniedbania pedagogiczne, maltretowanie fizyczne, wykorzystywanie seksualne oraz deprywację emocjonalną. Osoby dotknięte tym syndromem często są zamknięte w sobie, nie potrafią wyrazić swojego zdania, przyjąć krytyki ze strony innych ludzi. Poczucie bezradności i beznadziejności może także powodować sięganie po środki psychoaktywne (nadużywanie alkoholu czy narkotyków) oraz popadanie w nałóg seksualny.
Seligman stworzył modele rozumienia i leczenia depresji. Wykazał, że modyfikacja stylu poznawczego oraz uczenie się tendencji samoobronnej niosą skutki lecznicze. Okazało się także, że dla wyuczonej bezradności istotne jest nie tyle rzeczywiste sprawowanie kontroli, ale raczej przekonanie o posiadaniu czy też nie posiadaniu tej kontroli.
W procesie leczenia i przeciwdziałania syndromowi wyuczonej bezradności nie obejdzie się bez profesjonalnej pomocy. Dość często osoby z wyuczoną bezradnością trafiają do punktów interwencji kryzysowej (ze względu na ostry kryzys, którego doświadczają, zagrożenie życia, czy inne trudności), gdzie w pierwszej kolejności należy udzielić im wsparcia emocjonalnego, pozwolić na uzewnętrznienie często negatywnych emocji. Ważne jest by spojrzeć na problem z pewnym dystansem i dostrzec nowe punkty widzenia. Pracę należy opierać na pozytywnych wzmocnieniach i dostrzeganiu pozytywów w życiu ofiary. Jednak niejednokrotnie sama interwencja nie wystarczy. Jest zaledwie początkiem, wstępem do pracy terapeutycznej, której głównym celem jest odzyskanie przez pacjenta wiary w skuteczność swoich działań. Praca powinna opierać się na stopniowej umiejętności odzyskiwania kontroli nad życiem. Nie mniej istotna jest też praca nad ukształtowaniem pozytywnego wizerunku własnej osoby. Należy pamiętać, że w związku z tym, iż wyuczona bezradność często kształtowała się latami, czasami od wczesnego dzieciństwa, czas powrotu do równowagi psychicznej i odzyskania poczucia kontroli również będzie rozłożony w czasie.
Jeżeli mamy w swoim otoczeniu osoby, które ewidentnie są bezradne, nie wierzą w siebie i swoje możliwości, tkwią w toksycznych związkach lub mają inne cechy wskazujące na syndrom wyuczonej bezradności, spróbujmy zaproponować im profesjonalną pomoc psychologa czy terapeuty. Zamiast wytykać im błędy, krytykować, spróbujmy zrozumieć skąd „to” się wzięło. Skupmy się na ich mocnych stronach i przyczyńmy się do kształtowania ich pozytywnego obrazu siebie, poczucia, że to w ich rękach leży ich życie…
8 grudnia 2011r. instytut SMG/KRC na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, opublikował wyniki badań przeprowadzonych w listopadzie na próbie 1,5 tysiąca dorosłych Polaków. Badania dotyczyły przemocy. Wykazano, że „20% Polaków uznaje przemoc w rodzinie za normę, a jedna czwarta czuje się zwolniona z obowiązku reagowania na przemoc, uznając, że sprawca może mieć rację”[7]. Analizując powyższe badania możemy przypuszczać, że jeszcze długo w naszym społeczeństwie będziemy mieli do czynienia z konsekwencjami przemocy, w tym z syndromem wyuczonej bezradności.