Nazywam się Marcin Kozak i jestem studentem socjologii. W wolnych chwilach staram się pisać i tym właśnie chciałbym się z Wami podzielić:) Nigdy nie wiem, co o sobie napisać, dlatego najlepiej będzie jak stworzycie sobie mój obraz na podstawie, tego co tworzę. Z góry dziękuję za poświęcenie chwili na przeczytanie. Jeśli ktoś byłby zainteresowany znajomością, wymianą poglądów, to zostawiam emaila: mkozak_92@o2.pl
I Późne, jesienne popołudnie. Dzień był pochmurny. Wracającemu do domu Markowi towarzyszył deszcz i silny, zimny wiatr. Szedł przez park, który w chwilach trudnych działał kojąco oraz pobudzał wszystkie, nawet najdawniejsze wspomnienia.
Tego wieczoru gwiazdy zebrały się na sklepieniu w niezliczonych ilościach, jakby ze wszystkich sił chciały rzucić jasne światło na ciemne, wilgotne od deszczu ulice miasta.
Tej nocy niebo płakało niemiłosiernie, wylewając masę łez.
Uległem. Nie wierząc, że to zrobię, nie przypuszczając nawet, nie sądząc, nie myśląc, nie przewidując, udałem się do wielkiego Burger Kinga, by w końcu napić się czegokolwiek.
I Dwudziesta druga trzydzieści, ostatni dzień roku. Ruszyłem w niedalekim kierunku, tylko mi wiadomym, tylko mi znanym, mnie przyciągającym, mnie wzywającym krzykiem, który nie znika w sielance dnia ostatniego.