Trudno zaprzeczyć stwierdzeniu, że kłamstwo spowszedniało. Traktuje się je jako kolejną umiejętność komunikacyjną, jako sztukę tworzenia fikcji, czasami jednak wkraczającą w obszar problemów prawnych czy filozoficznych. Nie ma chyba nikogo, kto by w swoim życiu nie skłamał. Kłamią dzieci już w wieku 3-4 lat, gdy tylko zaczynają funkcjonować w grupie rówieśników. Nie oznacza to jednak, że żłobki i przedszkola wypełnione są małymi socjopatami. Ważne jest rozróżnienie, jaki charakter ma kłamstwo i dlaczego tak często wprowadzamy w błąd innych i samych siebie. Jak się okazuje, termin „kłamstwo” nie był tak samo rozumiany na przestrzeni wieków. Starożytni Grecy utożsamiali je z umiejętnością tworzenia fikcji – pięknych, zmyślonych historii. Wystarczy powołać się na postać Odyseusza, księcia wśród łgarzy, którego niezwykła przebiegłość ratowała z licznych opresji. Nikt nie zgłaszał poważniejszych wątpliwości moralnych w stosunku do mijania się z prawdą, dopóki św. Augustyn, ojciec i doktor Kościoła, nie ogłosił, że jest ono kategorycznym i niewybaczalnym złem. Może to tłumaczyć, skąd u nas taki rozdźwięk w podejściu do kłamstwa – na samo brzmienie tego słowa wzbiera w nas święte oburzenie, jednak jak pogodzić to z faktem, że zdarza nam się oszukiwać od 2 do nawet 200 razy dziennie?
A ta sztuka do najłatwiejszych, mimo wszystko, nie należy. Co zatem dzieje się w naszych głowach, gdy dopuszczamy się kłamstwa? Jest to proces niezwykle złożony, a więc wymagający wysiłku. Wymaga większego zaangażowania intelektualnego, sprawnej pamięci i olbrzymiej samokontroli. Kłamca musi monitorować nie tylko to, co faktycznie miało miejsce, lecz również fikcyjną wersję zdarzeń i raz po raz sprawdzać w umyśle, czy prezentowane komuś informacje są zgodne z poprzednio przekazanymi sądami. Osoba mówiąca prawdę nie musi przejmować się kontrolą wygłaszanych sądów, gdyż zaistniałe fakty same dbają o swoją zgodność.
Jeśli nasz kłamczuch, chce nas wprowadzić w błąd, musi sprawdzać czy fałszywe stwierdzenia są ze sobą zgodne. Jeśli serwuje nam 10 zdaniowy wymysł, dokonuje on dziesięciu czynności kontrolujących wewnętrzną spójność. Następnie musi porównać każde zdanie z pozostałymi. To już kolejne 45 operacji. Jednak o ile dwa zdania będą się ze sobą zgadzały, to co jeżeli zestawienie trzech lub czterech pozycji wykaże niespójność? Kłamca by być pewnym, że jego przekaz będzie wiarygodny, musiałby porównywać ze sobą odpowiednio wszystkie trójki, czwórki i piątki. Razem daje to liczbę 1023 kombinacji! Nie lada wyzwanie. Lecz taki przeciętny adept kłamania nie musi porównywać ze sobą wszystkich logicznych operacji. Najczęściej wie, które zdania są nieprawdziwe i z jakimi pozostałymi może je zestawić odbiorca. Stawia to osobę próbującą zdemaskować kłamcę w gorszej sytuacji, bo to ona musi weryfikować większą ilość kombinacji.
Akt kłamstwa nie jest jednostronny. Prowadzi on do wyciągania wniosków z wypowiedzi u odbiorcy. A te są trudniejsze do przewidzenia przez łgarza. Weteran kłamania powinien jednakże starać się przewidywać wnioski wyprowadzane przez odbiorcę, a na każdą wątpliwość odpowiadać kolejnymi fałszywymi sądami. Do obrony jednego obrazu rzeczywistości musi on tworzyć obrazy dodatkowe, a im ich więcej, tym większe prawdopodobieństwo, że ta misternie układana konstrukcja rozleci się jak domek z kart.
Gdy zostawimy w spokoju wszystkie zagadnienia związane z funkcjonowaniem intelektualnym, pozostanie jeszcze sfera naszych emocji. W procesie wychowania uczymy się społecznych norm zachowania. Dowiadujemy się co możemy robić, a co jest zabronione. Te nakazy i zakazy są nam narzucone z zewnątrz. Później jednak ulegają internalizacji, czyli zostają uznane za własne. Gdy to nastąpi, każde odstępstwo od uwewnętrznionych norm (np. „być prawdomównym”) powoduje wystąpienie nieprzyjemnego stanu emocjonalnego. Tworzący się wespół z normami rozwój moralny będzie odpowiadał za lęk przed karą czy odrzuceniem ze strony innych, by wreszcie upominać nas poprzez wstyd, poczucie winy i wyrzuty sumienia. Oszukiwanie u większości normalnych ludzi jest siłą rzeczy powiązane z emocjami, które odpowiadają za nasze zachowanie. Jeśli z jakichś przyczyn u osoby kłamiącej nie występują wyżej wymienione stany emocjonalne, mogą pojawić się inne – np. strach przed zdemaskowaniem. Bycie świadomym całego bagażu norm i konsekwencji kłamstwa znacząco potęguje poziom pobudzenia emocjonalnego u osoby, która się nim posługuje. A to zwrotnie wpływa na jego sprawność przetwarzania informacji i jakość przekazywanego komunikatu.
Całość komunikacji międzyludzkiej można podzielić na komunikację werbalną i niewerbalną. Porozumiewanie niewerbalne jest związane z przekazami słownymi, z kolei komunikacja niewerbalna obejmuje całość naszych postaw i zachowań z pominięciem słów. Obejmuje ona: wygląd fizyczny, ruch ciała, gesty, wyraz twarzy, ruch oczu, dotyk, głos. Przy jej użyciu przekazujemy innym swoje postawy, emocje, stosunek do otoczenia. Poza tym wspomaga ona komunikację językową lub czasami ją zastępuje. Stwarza to pole do działania dla wszelkiej maści krętaczy, jednak dzielna armia naukowców staje ramię w ramię z prawdą i podpowiada nam jak zdemaskować kłamców.
Oszustwa można podzielić ze względu na kaliber, który może być mniejszy lub większy. W związku z tym wyróżnia się niewerbalny typ I i typ II. Oszuści typu I charakteryzują się trzema głównymi cechami:
Świadomie mogą kontrolować przynajmniej niektóre niewerbalne sygnały, które mogą zdradzić ich prawdziwe intencje. A ponieważ ich poziom lęku jest niski, skupiają się na kierowaniu wrażenia, bez udziału poczucia winy. Mówiąc w skrócie kontrolują tylko te niewerbalne sygnały, które ich zdaniem mogą ujawnić kłamstwo.
Jeśli chcesz u takich osób wykrywać kłamstwa musisz zdecydować się, którą grupę sygnałów niewerbalnych przestudiujesz najdokładniej.
Oszuści typu II to osoby, dla których (1) konsekwencja wpadki może być bardzo poważna, dlatego też (2) kontynuują swoje kłamstwo przez dłuższy okres czasu. Mogą to być oszuści podatkowi, osoby zdradzające małżonków, alkoholicy starający się ukryć swój nałóg, pracownicy okradający swoich pracodawców. Osoby te doświadczają wysokiego poziomu lęku, więc są bardziej niespokojne niż oszuści typu I. Dane na temat ich zachowań niewerbalnych udało się ustalić głównie z opisu przesłuchań od osób zajmujących się sprawami kryminalnymi. Wykazano, że najskuteczniejszymi sygnałami wskazującymi na oszukiwanie są:
Istotne jest to, że przesłuchujący wyciągali wnioski o kłamstwach nie z pojedynczych sygnałów, lecz z ich grup.
Powody dla których ludzie kłamią są bardzo różnorodne, a ich liczba w niektórych spisach dochodzi aż do 40 motywów. W pewnym badaniu przeprowadzonym na University of Massachusetts wykazano, że podczas 10-minutowej rozmowy 60% badanych skłamało co najmniej raz. Prowadzący badania prof. Robert Feldman przytacza taki oto komentarz: „Ludzie nie zdają sobie sprawy z większości tych kłamstw. Gdy pokazaliśmy im nagrania tych rozmów wykonane ukrytą kamerą, byli zaskoczeni, że tak często próbowali wprowadzić rozmówce w błąd”. Czyżby więc mózg stosował autocenzurę naszych kłamstw?
W jednym z pierwszych badań empirycznych nad kłamstwem przeprowadzonym w latach 60. ubiegłego wieku przez R. Wolka i A. Hanleya, uznano, że współcześnie żyjący ludzie są gotowi uznawać celowe wprowadzanie w błąd jako nieodzowny element codziennej komunikacji. Kolejne doświadczenia utwierdziły nas w przekonaniu, że kłamanie podczas rozmów występuje nie tylko na porządku dziennym, ale jest również akceptowane społecznie.
W 1996 roku zespół harwardzkich psychologów przeprowadził kolejne kompleksowe badanie na ten temat. Jednym z rezultatów było ustalenie, że aż 80% wypowiadanych kłamstw dotyczyło ich autorów. Zmieniamy prawdę na ogół o sobie, a naszym głównym motywem jest ochrona bądź podwyższenie samooceny. Nasze kłamstwa najczęściej przynoszą korzyści psychologiczne takie jak: wywarcie korzystnego wrażenia na innych, obrona siebie przed zakłopotaniem czy uniknięcie konfliktu.
Przedstawię teraz klasyfikację motywów kłamstw utworzoną przez Tomasza Witkowskiego. Wyróżnia on: