Drzwi skrzypnęły przeraźliwie, kiedy Anthony otworzył je i niepewnie wszedł do holu bardzo starego domu. Budynek miał ponad dwieście lat, bo wybudowano go w 1826 roku, o czym informowała kamienna tablica wmurowana w podłogę ganku… – Kati? – zawołał, ale z gardła, zamiast krzyku, wydobył mu się cichutki szept. W domu było przeraźliwie zimno. Każdy oddech chłopca natychmiast zamieniał się w białą mgiełkę, która w mdłym świetle księżyca, zdawała się migotać jasno na tle gęstej ciemności panującej we wnętrzu domostwa.
Z pretensją do świata, że jest taki niesprawiedliwy. Że jednym daje łatwe i słodkie życie, jednocześnie innym gorycz porażki – raz po raz waląc domy z kart. Spoglądam w dal, gdzie cel niedościgniony, gdzie chciałabym już być a wiem, że daleka przede mną droga. Raz po raz buntuję się przeciwko temu niesprawiedliwemu rządcy losu. Gniewna, z bronią w ręku, przechadzam się drogą żywota mego. Czarny płaszcz, pełen łat, szarga wiatr. Spojrzenia ludzi na ubiór mizerny, niemodny, niegodny człowieka. Pełne gorzkiej pogardy. A ja wciąż idę w dal niedoścignioną. Wiatr smaga mą twarz, ryjąc na niej łzami korytarze.
Zasłonięte oczy. Związane ręce. Prowadzona jak bydło na rzeź. Sznur przetarł już skórę, teraz wrzyna się w mięso. Krew cieknie po dłoniach i spada na ziemię, oznaczając mój ostatni spacer. Czy ja sama do tego doprowadziłam? Jakby mnie oświeciło czuję, że to ja sama do tego doprowadziłam. Gdzieś z oddali słyszę głosy. Czyżby to serenada mego końca?
Jestem na klifie. Wzgórze za mną porośnięte jest drzewami, których gałęzie, zwisając, tworzą tunel zakończony finezyjnie zdobioną bramą. Wiatr smaga me oblicze. Słyszę bębny. Wybijają rytm wojenny. Mój rytm. Siedzę nad przepaścią. Spoglądam w mrok. Ciemność przyciąga mnie. Momentami czuję jak zatapiam się w nią. Mimowolnie oddaję jej swą cząstkę. Pozwalam jej opleść moje serce.
"Me Sekrety" Niczym milion gwiazd odlegle lśniących, Trwających w swej słodkiej błogości, Tak i Wy, ludzie ładu łaknących Korzyści, nie patrzcie do nicości. Nicość bowiem, to wiedzieć musicie, Wypełniona jest mroczną ciemnością. Czasem lepiej chronić, co kochacie, I na pół prawdę patrzeć z miłością.
Chyba każdy z nas choć raz doświadczył utraty zdolności koncentracji: czy to w pracy, w szkole, podczas prowadzenia samochodu czy innej wykonywanej długotrwale czynności. Od tej przypadłości nie są wolni także nauczyciele i inne osoby przekazujące swoją wiedzę. W każdym razie, wymieniać można bez końca.
Zepsuty świat szarością opływa, Zielona nadzieja z zachodem odpływa, Gdzie dzień i noc nie różnią się niczym, A z marzeniami już nikt się nie liczy.
Z początku ta nowina do mnie nie trafia, jak gdyby umysł się przed nią bronił. Dopiero po chwili dociera do mnie sens tych słów. Owija mnie chłód strachu, nie mogę złapać tchu.
Witajcie. Nazywam się Feliks Dąbrowski. Mam piętnaście lat i kończę II klasę gimnazjum. Dokładnie za dwa miesiące zginę. Chciałbym, abyście dowiedzieli się dlaczego.
„Co będzie po drugiej stronie?” Wszystkie te morza, które wyschły, I wszystkie już dawno zapomniane rzeki, I wszystkie z dala mijane kałuże, Oraz nigdy wcześniej nieodkryte głębie.